W czwartek na Giełdzie Papierów Wartościowych zadebiutowała firma Play Communications, właściciel sieci komórkowej Play. Jej udziałowcy sprzedali inwestorom akcje za 4,4 mld zł w pierwotnej ofercie publicznej (IPO).
– To największa oferta publiczna prywatnej firmy w historii GPW i pierwsza tak znacząca od czasów dużych ofert spółek Skarbu Państwa – mówił Wojciech Nagel, prezes Rady Giełdy. – Liczymy, że ten rok okaże się rekordowy pod względem wartości IPO na giełdzie – dodał.
Oferta Playa przyciągnęła uwagę zarówno zagranicznych instytucji finansowych (ich udział w ofercie szacowany jest na 70 proc.), funduszy emerytalnych, jak i inwestorów indywidualnych, którzy ostatnio stronią od giełdy. To dobry sygnał dla rynku.
Sam debiut telekomu kierowanego przez Duńczyka Joergena Bang-Jensena odbył się z hukiem. Przyciągnął nie tylko inwestorów, pracowników, menedżerów z sektora telekomunikacyjnego, ale także polityków. Jednak pierwszy dzień notowań nie był dla spółki udany. Na koniec sesji walory staniały o 1,4 proc.
– Debiuty Playa, a wcześniej GetBacku pokazują, że czasy, kiedy na pierwszej sesji można było zarobić po kilkanaście procent, minęły bezpowrotnie – mówi Andrzej Domański z zarządu Eques Investment TFI. – Im wcześniej inwestorzy indywidualni to zrozumieją, tym lepiej dla nich. Giełda się profesjonalizuje: coraz większy udział w obrotach mają zagraniczne instytucje, polskie fundusze inwestycyjne i emerytalne. W tym kontekście drobni gracze nie powinni się nastawiać na szybki zysk, tylko na długoterminowe inwestycje.