Wśród firm rolniczych, które weszły na warszawski parkiet, są i bardzo duzi gracze, jak wielki producent cukru – Astarta lub zbożowy potentat Kernel czy produkujący jajka Ovostar, ale także mniejsi, jak Agroton czy KSG Agro. Generalnie, najlepiej radzą sobie teraz firmy, które nie miały żadnego majątku w obszarach dziś ogarniętych walkami lub na Krymie. – Na mapie całej Ukrainy obszar, w którym trwa kryzys, czyli Doniec, Ługańsk, Krym, jest ledwo zauważalny – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Kaźmierczak, analityk z domu maklerskiego Pekao CDM. – Dla większości podmiotów z naszej giełdy, Astarty i Kernela, nie oznaczało to zmniejszenia ani areału uprawy zboża, ani rynku – mówi.
Najgorszy był rok wybuchu konfliktu i aneksji Krymu. W 2014 r. notowania wszystkich spółek dramatycznie spadły, akcje Kernela straciły dwie trzecie wartości, z 64 zł do ok. 21 zł, a innej dużej spółki, Astarty, spadły z 73 do 17 zł. Mimo że wojna we wschodnich obwodach Ukrainy wciąż się tli, akcje ukraińskich potentatów rolniczych wróciły na warszawskim parkiecie do wartości sprzed kryzysu.
– Gdy konflikt został zatrzymany w granicach Doniecka i Ługańska i przestał się rozszerzać, a inwestorzy to zauważyli, zaczęła się hossa w ukraińskich spółkach – mówi Piotr Kaźmierczak. Duża część produkcji największych ukraińskich spółek idzie na eksport. I to paradoksalnie nawet im pomogło – kryzys spowodował duże obniżenie kursu hrywny. Dla Astarty i innych eksporterów była to dogodna sytuacja, bo dostawały zapłatę w euro lub dolarze.
Ucierpiały jednak mniejsze firmy, które nie miały tyle geograficznego szczęścia. – Osobną historią są spółki, które posiadały majątek na terenach konfliktu jak KSG Agro czy Agroton – w ich przypadku nie wszystkie problemy zostały jeszcze rozwiązane – mówi Marcin Nowak, analityk Ipopemy. Kurs KSG spadł w kryzysowym 2014 roku z ok. dziewięciu złotych do blisko 40 groszy i do tej pory nie odrobił całkiem strat.