Komisja Europejska zaproponowała nominalne cięcia wydatków na Wspólną Politykę Rolną (WPR) o 5 proc. w latach 2021–2027. Nie ma jeszcze dokładnego podziału pieniędzy na poszczególne kraje członkowskie, ale polscy rolnicy boją się, że stracą.
Kwestia proporcji
– Oczekiwaliśmy wyrównania dopłat w UE z unijnego budżetu. Nie tylko to nie nastąpi, ale też zmniejszy się całość środków na WPR – mówi Wiktor Szmulewicz, przewodniczący Krajowej Rady Izb Rolniczych, który przyjechał do Brukseli zaprezentować postulaty polskich rolników. Według projektu Komisji Europejskiej w latach 2021–2027 ma być o 5 proc mniej środków na WPR, co oznacza realny spadek o 11 proc.
Skala redukcji samych dopłat bezpośrednich ma być różna dla różnych krajów: tam, gdzie są one teraz wyższe, będzie głębsza, tam, gdzie są niższe, będzie mniejsza lub nawet dopłaty wzrosną. W przypadku Polski mówi się nieoficjalnie o spadku nominalnie o niespełna 1 proc., czyli to oznacza, że zachowana zostałaby obecna wysokość dopłat z UE z tzw. 1. filara na poziomie ok. 216 euro na hektar. I choć realnie byłoby to mniej niż obecnie (inflacja w okresie 7 lat prognozowana jest na ok. 11 proc.), to pozwoliłoby przekonać rolników, że przynajmniej kwota w euro jest identyczna. Jednak nie jest jeszcze określone, ile do dopłat będzie można dopłacać z tzw. 2. filara WPR, czyli funduszy przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich.
Polska przeznacza obecnie na ten cel aż 25 proc., co powoduje, że dopłaty bezpośrednie wynoszą faktycznie 240 euro (216 euro z 1. filara ustalone przez UE i 24 euro z 2. filara, określone przez Polskę), w porównaniu z 267 euro średnio w UE. Jednak Komisja zasugerowała, że w nowym budżecie będzie można przekazywać maksimum 10 proc. z 2. do 1. filara. – Jeśli to 10 proc. zostanie utrzymane, to dopłaty będą nominalnie niższe – mówi Szmulewicz.