Komisja Europejska wypłaciła nam do tej pory zdecydowanie najwięcej pieniędzy z unijnego budżetu na lata 2007 – 2013.
Po przeliczeniu otrzymanej dotacji na jednego mieszkańca uplasowaliśmy się na ósmym miejscy z kwotą 510 euro na osobę. Do 5 lipca br. Polska otrzymała 19,5 mld euro. Druga w tym zestawieniu Hiszpania dostała dwa razy mniej (9,4 mld euro). Gdy porównamy procent wykorzystania budżetów narodowych na lata 2007 – 2013, okazuje się, że stawce przewodzi Estonia, która otrzymała już 40,3 proc. swego budżetu, choć to tylko 1,3 mld euro. Za nią plasują się Litwa (38,8 proc.) i Irlandia (38,2 proc.). Średnia dla wszystkich państw Unii to 26 proc. Polska dostała 29,9 proc. pieniędzy. Daje to dziewiąte miejsce pośród 27 państw UE.
Dobre wyniki w refundacji
Tymczasem Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, zwykła mawiać, że Polska jest absolutnym liderem wykorzystania funduszy unijnych. – Polska nieźle sobie radzi z wykorzystaniem funduszy na tle innych krajów, ale twierdzenie, że jesteśmy absolutnym liderem, jest nieobiektywne – uważa Jerzy Kwieciński, ekspert BCC, były wiceminister rozwoju regionalnego, który wskazuje właśnie na porównanie wypłat w stosunku do budżetu.
– Pamiętajmy, że przyznano nam zdecydowanie najwięcej środków. Fundusze tylko na jeden program, tj. „Infrastrukturę i środowisko", czyli 27,9 mld euro, to więcej niż budżety 24 z 26 krajów, które są wraz z nami w Unii Europejskiej – broni postrzegania Polski jako lidera Waldemar Sługocki, wiceminister rozwoju regionalnego. Estonia, Litwa i Irlandia to „maluchy". Ta ostatnia dysponuje niecałym miliardem euro. – Dlatego, biorąc pod uwagę nasz ogromny budżet, dziewiąte miejsce należy uznać za bardzo przyzwoite – przyznaje Kwieciński. Jego zdaniem jeszcze bardziej obiektywne jest porównanie wyłącznie refundacji wydatków (wypłaty bez zaliczek), bo to pieniądze faktycznie już wykorzystane. – Z 19,5 mld euro aż 13,3 mld euro to zwroty za zakończone już projekty – wskazuje Sługocki. W tym porównaniu Polska lokuje się na dziesiątym miejscu. – Ciekawe jest też porównanie wykorzystania funduszy pomiędzy krajami, którym przyznano najwięcej pieniędzy. Na 12 krajów, które mają dwucyfrowe budżety, Polska jest na trzecim miejscu za Niemcami i Portugalią, zarówno jeśli weźmiemy pod uwagę całość wypłat, jak i same refundacje – tłumaczy Kwieciński, dodając, że potwierdza to, że nieźle radzimy sobie z ilościowym wykorzystaniem dotacji.
Wydajemy wolniej
– Zupełnie czym innym jest wydawanie środków w mniejszych krajach, gdzie kilkanaście większych projektów załatwia sprawę, a co innego u nas, gdzie realizujemy kilkadziesiąt tysięcy inwestycji, w tym kilkaset naprawdę dużych – uważa z kolei Danuta Jabłońska, prezes Grupy Doradczej BDKM, wcześniej prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Według niej trzeba obserwować jednocześnie wypłaty w liczbach bezwzględnych, jak i w ujęciu procentowym. – Środki z Unii wydamy na pewno. Są niezagrożone. Mam jednak wrażenie, że po wielkim przyspieszeniu w 2010 r. teraz mamy do czynienia ze spowolnieniem, i to we wszystkich programach operacyjnych, także regionalnych. Ten rok jest wyraźnie słabszy – dodaje ekspertka.