Po takim głosowaniu z całą pewnością można powiedzieć jedno: obecna RPP nie ma przewodniczącego. Ma tylko osobę tytularnie sprawującą ten urząd. Prezes Skrzypek swoimi przegranymi głosowaniami definitywnie przekonał inwestorów z rynków finansowych, że nie jest najważniejszą osobą w RPP. Z ich punktu widzenia najważniejszym jej członkiem jest prof. Jan Czekaj. Sposób, w jaki głosuje, przesądza o zastosowaniu lub bezużyteczności casting vote (głosu rozstrzygającego, jaki przysługuje przewodniczącemu RPP przy równym rozkładzie głosów). Zaledwie raz w rolę Czekaja wszedł prof. Andrzej Sławiński. Inwestorzy zawsze będą więc z najwyższą uwagą odnotowywać wypowiedzi Czekaja. Zupełnie nie będą się za to przejmować enuncjacjami prezesa Skrzypka. Na własne życzenie przewodniczący RPP zdegradował się do funkcji nieistotnego elementu w procesie decyzyjnym kształtującym politykę pieniężną. Przed takim właśnie scenariuszem zmarginalizowania własnej pozycji wielu analityków życzliwie ostrzegało prezesa Skrzypka zaraz po objęciu przez niego urzędu w NBP. Wynik głosowania 9:1 na niekorzyść prezesa jest zmarginalizowaniem skrajnym. Gorzej już przecież być nie może. Aż tak złego wyniku nie sposób było przewidzieć. Ostrzeżenia płynęły przy tym bynajmniej nie z czystej sympatii. Negatywne skutki permanentnego przegrywania głosowań przez prezesa NBP miały w przeszłości i mają nadal solidne podstawy teoretyczne i empiryczne. Chodzi o to, że słaba pozycja przewodniczącego RPP, jego jednostronny bias (skrzywienie), brak wiarygodności łączący się z kolejnymi przegranymi głosowaniami podnoszą koszt prowadzenia polityki pieniężnej. Zupełnie nie do zaakceptowania jest w tej sytuacji używanie Rady Naukowej powołanej przez prezesa NBP do wspierania jego osamotnionego stanowiska. Postępowanie rady, organu nieustawowego, składającego się z ludzi nieznanych, niedarzonych przez inwestorów zaufaniem, recenzujących za to w duchu głosowań prezesa politykę monetarną prowadzoną przez ciało konstytucyjne, jest czymś groteskowym. Taki sposób postępowania podkopuje instytucjonalną pozycję RPP i banku centralnego. NBP, który na swoją pozycję pracował wiele lat, nie zasługuje z pewnością na takie postępowanie.

Autor jest głównym ekonomistą Polskiej Rady Biznesu