Jakie czynniki są kluczowe dla wzrostu gospodarczego Polski?

Ekonomiczne cuda zdarzały się w przeszłości: w Niemczech po II wojnie światowej, w Hiszpanii i Irlandii po akcesji do UE. Dlaczego nie miałyby się dokonać w Polsce?

Publikacja: 10.07.2008 02:37

Red

W dyskusjach nad sytuacją ekonomiczną Polski pojęcie wzrostu gospodarczego jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Jesteśmy dumni z tego, że jego tempo w naszym kraju utrzymuje się od kilku lat na wysokim poziomie, jednym z najwyższych w Europie. Prognozujemy, że w najbliższych kwartałach wzrost nieco osłabnie, choć jego siła będzie dalej spora. Analizujemy motory wzrostu i zaliczamy do nich głównie popyt krajowy, który jest sumą wydatków na konsumpcję i inwestycje. Boimy się, że wysoka dynamika płac w porównaniu z mniejszą dynamiką wydajności pracy może przyczynić się do zwiększenia inflacji, która jest wrogiem szybkiego wzrostu. We wszystkich tych przypadkach, mówiąc o wzroście gospodarczym, używamy tego pojęcia w znaczeniu relatywnie krótkich, najwyżej średniookresowych zmian poziomu aktywności makroekonomicznej, które w teorii ekonomii należą do dziedziny cyklu koniunkturalnego. W tradycji keynesowskiej cykl jest konsekwencją zmian w zagregowanym popycie, dlatego skupiamy uwagę na wielkościach konsumpcji, inwestycji oraz czynników, od których te wielkości zależą.

Polska zrobiła wielki wysiłek, by wyrwać się z socjalistycznego dziedzictwa. Pozostało wiele do zrobienia. Od lat mówimy o konieczności reformy finansów publicznych, lecz nie mamy nawet jej spójnej koncepcji

Perspektywa średniego okresu jest pociągająca. Stanowi domenę polityków gospodarczych, których horyzont decyzyjny wyznaczają daty kolejnych wyborów. Jest ona tak mocno zakorzeniona w naszym codziennym postrzeganiu biegu rzeczy, że John Maynard Keynes twierdził, iż liczy się okres krótki, ponieważ „w długim okresie wszyscy będziemy martwi”. Mimo to warto wybiegać wyobraźnią i myślą daleko przed siebie. Perspektywa długiego okresu interesowała ekonomistów klasycznych, dla których najważniejszym zagadnieniem było bogactwo kraju oraz czynniki, które przyczyniają się do jego wytwarzania. Ta perspektywa jest dalej obecna w ekonomii strony podaży, w teorii wzrostu gospodarczego i ekonomii rozwoju odnoszącej się do krajów, które pod względem osiągniętego poziomu życia znajdują się daleko w tyle. Nadmierne skupienie uwagi na krótkim i średnim okresie, na zarządzaniu stroną popytu, obecne w codziennych dyskusjach ekonomicznych, może utrudnić rozwikłanie wielu poważnych kwestii związanych z bieżącą polityką gospodarczą. To, jakie czynniki kształtują potencjał gospodarczy społeczeństwa, nie jest wyłącznie domeną poznawczej ciekawości. Od znajomości tych czynników może zależeć kształt polityki makroekonomicznej, w tym polityki pieniężnej prowadzonej przez bank centralny.

W takim kraju jak Polska, w którym PKB na mieszkańca wynosi około 40 proc. przeciętnej w państwach UE-15, szybki wzrost gospodarczy musi być na górze w hierarchii celów i inne zadania powinny mu być podporządkowane

We współczesnej teorii wzrostu rozróżnia się kraje wysokorozwinięte, znajdujące się na granicy technologicznej, będące liderami zmian, i resztę świata, czyli kraje słabiej rozwinięte, naśladujące wzorce rozwojowe wypracowane w pierwszym obszarze. To w pierwszej grupie krajów rejestrowanych jest około 95 proc. patentów świata. To ta grupa państw przoduje pod względem wykształcenia będącego głównym wyznacznikiem tego, co nazywamy kapitałem ludzkim i co obecnie jest uważane za jeden z głównych czynników wzrostu i rozwoju gospodarczego. Wreszcie, jak wykazują badania, w krajach wysokorozwiniętych istnieją sprawne i nowoczesne instytucje ekonomiczne, a polityka gospodarcza jest efektywna, nastawiona na makroekonomiczną stabilizację i wzrost. W tych krajach źródłem wzrostu są nie tyle konwencjonalne czynniki ilościowe: kapitał i praca, ile wymienione czynniki jakościowe, podnoszące łączną produktywność kapitału i pracy.

Źródła wzrostu drugiej grupy państw, do której należy Polska, różnią się znacznie. Po pierwsze, kraje te są importerami wysokorozwiniętej technologii. Wskaźnik rejestrowanych w Polsce patentów jest bardzo niski, jesteśmy skazani transfer technologii z wysokorozwiniętych gospodarek, chociaż zdarzają się wyjątki od tej zasady. Polska może się poszczycić niezależnym opracowaniem technologii tzw. niebieskich laserów, jednak z drugiej strony jej przemysłowe wdrożenie i rozwój napotkały na znaczne przeszkody. Nie jest wykluczone, że barierą w przemysłowym i handlowym wykorzystaniu niebieskich laserów był nie tyle niski poziom nakładów finansowych na realizację tego projektu, ile brak niezbędnych instytucji ekonomicznych gwarantujących właściwą współpracę nauki i przemysłu. To właśnie jakość instytucji i regulacji ekonomicznych jest uważana za krytyczny czynnik wspierający lub hamujący wzrost gospodarczy w krajach ekonomicznie mniej zaawansowanych. Jak wynika z wielu badań, sprawne i efektywne regulacje mogą przyspieszać wzrost gospodarczy, a złe i nieefektywne mogą go znacznie ograniczać.

Jeśli uda się wdrożyć niezbędne reformy, utrzymanie 5-proc. wzrostu przez wiele lat wydaje się być w naszym zasięgu

Luka technologiczna istniejąca między krajami wysoko- i słabo rozwiniętymi uwidacznia się na wielu frontach. Można ją mierzyć strukturą technologiczną eksportu. Przykładowo, udział wysoko zaawansowanych technologicznie produktów w wielkości polskiego eksportu ogółem kształtuje się na przestrzeni ostatnich lat na poziomie około 5 proc., podczas gdy wskaźnik ten dla USA wynosi około 30 proc., a krajów UE-15 – 20 proc. Inną miarą, wskazującą na potencjalne możliwości rozwoju technologicznego kraju, jest udział nakładów na badania i rozwój (B+R) w PKB. W Polsce wskaźnik ten jest niewiele wyższy od 0,5 proc., natomiast w UE-15 wynosi około 2 proc., a w krajach przodujących pod tym względem, np. Finlandii, prawie 3 proc., czyli tyle, ile wynosi wielkość rekomendowana przez Komisję Europejską w ramach strategii lizbońskiej.

Niski poziom wydatków na B+R oraz potrzeba, wręcz konieczność, transferu technologii z krajów wysoko- do słabiej rozwiniętych prowadzi do kolejnego problemu związanego z wielkością nakładów inwestycyjnych. Miarą tego problemu może być wskaźnik udziału inwestycji w wielkości PKB. O ile w krajach wysokorozwiniętych wskaźnik ten może utrzymywać się na relatywnie niskim poziomie, o tyle w krajach słabiej rozwiniętych, chcących nadrobić istniejący dystans, udział inwestycji w PKB powinien być względnie wysoki. W ostatnich latach w Polsce wskaźnik ten stale rośnie i obecnie wynosi ponad 20 proc. W USA kształtuje się na poziomie niższym niż 20 proc., w Chinach wynosi około 40 proc., a w Indiach – ponad 30 proc. Wielkość inwestycji jest ważna nie tylko ze względu na to, że powiększa kapitał wytwórczy społeczeństwa, ale także dlatego, że inwestycje mogą być nośnikiem nowoczesnych technologii, czyli środkiem transferu i dyfuzji najnowszych rozwiązań nauki i techniki.

Analizując problemy wzrostu, nie można pominąć kwestii kapitału ludzkiego będącego synonimem wykształcenia i wiedzy. Według badań NBP w Polsce w latach 1994 – 2006 poprawa struktury populacji pracujących pod względem wykształcenia wywarła znaczny pozytywny wpływ na tempo wzrostu PKB. W okresie tym udział uczących się i studiujących w populacji osób w wieku od 19 do 24 lat zwiększał się systematycznie z mniej niż 40 proc. do ponad 60 proc. Wśród krajów regionu tylko Węgry zanotowały znacznie większy przyrost tego wskaźnika. Charakteryzując rynek pracy w Polsce, nie sposób nie odnotować faktu niskiej aktywności zawodowej ludności wynoszącej w ostatnich latach niecałe 55 proc. Jest to około 10 punktów proc. poniżej przeciętnej wielkości tego wskaźnika dla UE-15. Mobilizacja zawodowa ludności w Polsce, szczególnie w starszej grupie wiekowej, staje się jednym z ważnych wyzwań w kontekście potrzeb długofalowego wzrostu gospodarczego. Zadanie to staje się tym bardziej ważne, że według prognoz demograficznych po roku 2010 nastąpi przyspieszenie się starzenia polskiego społeczeństwa, co pogorszy relację liczby aktywnych zawodowo do liczby emerytów.

Teoria wzrostu i badania empiryczne wskazują, że skuteczny transfer technologii, a co za tym idzie przyspieszenie wzrostu gospodarczego, są funkcją jakości instytucji ekonomicznych oraz jakości państwa, w szczególności polityki ekonomicznej prowadzonej przez jego agendy. Była o tym mowa w kontekście omawiania przypadku niebieskich laserów. Sprawa ma jednak szersze, bardziej ogólne znaczenie. „Instytucje są ważne” – to stwierdzenie laureata ekonomicznej Nagrody Nobla z roku 1993 Douglasa Northa, które zachowuje aktualność. Instytucje są ważne dla transferu technologii, dla funkcjonowania rynków, dla rozwoju przedsiębiorczości, a także dla podnoszenia jakości wykształcenia, generalnie – dla wzrostu gospodarczego. Mimo trudności z mierzeniem jakości instytucji ekonomicznych istnieją wiarygodne dane wskazujące na to, że Polska ma wiele do zrobienia w tym zakresie. W rankingu opracowanym przez OECD, badającym poziom reglamentacji rynku produktów, Polska zajmuje dopiero 30. miejsce. Wyżej znajdują się inne kraje naszego regionu – Słowacja, Czechy i Węgry. Z kolei według indeksu Heritage Foundation zajmujemy 111. miejsce pod względem łatwości prowadzenia firm, także w tyle za krajami regionu. Instytucje są ważne, ponieważ generują bodźce do aktywności ekonomicznej lub też tę aktywność hamują, ponieważ koordynują proces gospodarczy i nadają mu określony porządek, ponieważ zmniejszają niepewność w działalności gospodarczej. Znaczenie instytucji dla funkcjonowania i rozwoju zostało odkryte nie tylko w teorii ekonomii – idea ta przebiła się też do świadomości polityków. Komisja Europejska realizuje program better regulation, którego ostatecznym celem jest podniesienie sprawności i konkurencyjności gospodarek europejskich.

Jakość państwa, jego agend i realizowanej przez państwo polityki gospodarczej także warunkuje możliwości rozwojowe gospodarek. Można twierdzić w oparciu o dostępne analizy, że w krajach o niższym poziomie rozwoju te czynniki mają wręcz zasadnicze znaczenie. Zła praca agend rządowych, nadmierna podatność na korupcję, generalnie słabość państwa są często udziałem krajów rozwijających się. Każdy przypadek jest inny i wymaga oddzielnego potraktowania. Polska zrobiła wielki wysiłek, by wyrwać się z socjalistycznego dziedzictwa. Niemniej jednak w tej dziedzinie pozostało wiele do zrobienia. Od lat mówimy o konieczności przeprowadzenia reformy finansów publicznych, lecz nie mamy nawet jej spójnej koncepcji. W ślad za ideą better regulation dążymy do uporządkowania sfery przepisów określających warunki prowadzenia działalności gospodarczej, ale projektowana ustawa o wolności gospodarczej ciągle czeka na uchwalenie. Wreszcie trzeba skonstatować, że w okresie ostatniego dziesięciolecia kolejne rządy nie wypracowały spójnych programów gospodarczych, które stanowiłyby podstawę do projektowania i prowadzenia konkretnej polityki. W polityce gospodarczej potrzebna jest jasna wizja i cele strategiczne. W takim kraju jak Polska, w którym PKB na mieszkańca wynosi około 40 proc. przeciętnej w krajach UE-15, szybki wzrost gospodarczy musi być na górze w hierarchii celów i inne zadania powinny mu być podporządkowane.

Dystans rozwojowy Polski w stosunku do wysokorozwiniętych państw europejskich może zostać zmniejszony jedynie przez szybki i długotrwały wzrost gospodarczy. W hipotetycznej sytuacji, zakładającej około 2-proc. tempo wzrostu PKB w krajach UE-15 oraz 5-proc. dynamikę PKB w Polsce, czas potrzebny na zrównanie się PKB per capita w Polsce z przeciętną w UE-15 wynosi około 30 lat. Ten czas skraca się o mniej więcej dziesięć lat przy założeniu, że wzrost w Polsce będzie o 1 proc. wyższy. Taka jest wartość szybszego tempa wzrostu. Czy realna konwergencja poziomów rozwoju gospodarek Polski i krajów UE-15 rzeczywiście się dokona, zależy od wielu czynników. Trzeźwy ekonomiczny osąd każe nazwać taką możliwość gospodarczym cudem. Ale ekonomiczne cuda zdarzały się w przeszłości. Wydarzyły się w Niemczech po II wojnie światowej, w Hiszpanii i Irlandii po akcesji do Unii Europejskiej. Gospodarka Chin rośnie w tempie około 10 proc. rocznie od kilkunastu lat. Dlaczego cud gospodarczy nie miałby się zdarzyć w Polsce? Zakładając, że szybki i trwały wzrost gospodarczy będzie głównym celem strategicznym, wokół którego zostanie zbudowany program gospodarczy dla Polski zawierający pakiet niezbędnych reform i reformy te zostaną wdrożone, utrzymanie 5-proc. wzrostu przez wiele lat wydaje się w naszym zasięgu.

Autor jest profesorem ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego i członkiem zarządu Narodowego Banku Polskiego.

W dyskusjach nad sytuacją ekonomiczną Polski pojęcie wzrostu gospodarczego jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Jesteśmy dumni z tego, że jego tempo w naszym kraju utrzymuje się od kilku lat na wysokim poziomie, jednym z najwyższych w Europie. Prognozujemy, że w najbliższych kwartałach wzrost nieco osłabnie, choć jego siła będzie dalej spora. Analizujemy motory wzrostu i zaliczamy do nich głównie popyt krajowy, który jest sumą wydatków na konsumpcję i inwestycje. Boimy się, że wysoka dynamika płac w porównaniu z mniejszą dynamiką wydajności pracy może przyczynić się do zwiększenia inflacji, która jest wrogiem szybkiego wzrostu. We wszystkich tych przypadkach, mówiąc o wzroście gospodarczym, używamy tego pojęcia w znaczeniu relatywnie krótkich, najwyżej średniookresowych zmian poziomu aktywności makroekonomicznej, które w teorii ekonomii należą do dziedziny cyklu koniunkturalnego. W tradycji keynesowskiej cykl jest konsekwencją zmian w zagregowanym popycie, dlatego skupiamy uwagę na wielkościach konsumpcji, inwestycji oraz czynników, od których te wielkości zależą.

Pozostało 91% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu