W dyskusjach nad sytuacją ekonomiczną Polski pojęcie wzrostu gospodarczego jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Jesteśmy dumni z tego, że jego tempo w naszym kraju utrzymuje się od kilku lat na wysokim poziomie, jednym z najwyższych w Europie. Prognozujemy, że w najbliższych kwartałach wzrost nieco osłabnie, choć jego siła będzie dalej spora. Analizujemy motory wzrostu i zaliczamy do nich głównie popyt krajowy, który jest sumą wydatków na konsumpcję i inwestycje. Boimy się, że wysoka dynamika płac w porównaniu z mniejszą dynamiką wydajności pracy może przyczynić się do zwiększenia inflacji, która jest wrogiem szybkiego wzrostu. We wszystkich tych przypadkach, mówiąc o wzroście gospodarczym, używamy tego pojęcia w znaczeniu relatywnie krótkich, najwyżej średniookresowych zmian poziomu aktywności makroekonomicznej, które w teorii ekonomii należą do dziedziny cyklu koniunkturalnego. W tradycji keynesowskiej cykl jest konsekwencją zmian w zagregowanym popycie, dlatego skupiamy uwagę na wielkościach konsumpcji, inwestycji oraz czynników, od których te wielkości zależą.
Polska zrobiła wielki wysiłek, by wyrwać się z socjalistycznego dziedzictwa. Pozostało wiele do zrobienia. Od lat mówimy o konieczności reformy finansów publicznych, lecz nie mamy nawet jej spójnej koncepcji
Perspektywa średniego okresu jest pociągająca. Stanowi domenę polityków gospodarczych, których horyzont decyzyjny wyznaczają daty kolejnych wyborów. Jest ona tak mocno zakorzeniona w naszym codziennym postrzeganiu biegu rzeczy, że John Maynard Keynes twierdził, iż liczy się okres krótki, ponieważ „w długim okresie wszyscy będziemy martwi”. Mimo to warto wybiegać wyobraźnią i myślą daleko przed siebie. Perspektywa długiego okresu interesowała ekonomistów klasycznych, dla których najważniejszym zagadnieniem było bogactwo kraju oraz czynniki, które przyczyniają się do jego wytwarzania. Ta perspektywa jest dalej obecna w ekonomii strony podaży, w teorii wzrostu gospodarczego i ekonomii rozwoju odnoszącej się do krajów, które pod względem osiągniętego poziomu życia znajdują się daleko w tyle. Nadmierne skupienie uwagi na krótkim i średnim okresie, na zarządzaniu stroną popytu, obecne w codziennych dyskusjach ekonomicznych, może utrudnić rozwikłanie wielu poważnych kwestii związanych z bieżącą polityką gospodarczą. To, jakie czynniki kształtują potencjał gospodarczy społeczeństwa, nie jest wyłącznie domeną poznawczej ciekawości. Od znajomości tych czynników może zależeć kształt polityki makroekonomicznej, w tym polityki pieniężnej prowadzonej przez bank centralny.
W takim kraju jak Polska, w którym PKB na mieszkańca wynosi około 40 proc. przeciętnej w państwach UE-15, szybki wzrost gospodarczy musi być na górze w hierarchii celów i inne zadania powinny mu być podporządkowane
We współczesnej teorii wzrostu rozróżnia się kraje wysokorozwinięte, znajdujące się na granicy technologicznej, będące liderami zmian, i resztę świata, czyli kraje słabiej rozwinięte, naśladujące wzorce rozwojowe wypracowane w pierwszym obszarze. To w pierwszej grupie krajów rejestrowanych jest około 95 proc. patentów świata. To ta grupa państw przoduje pod względem wykształcenia będącego głównym wyznacznikiem tego, co nazywamy kapitałem ludzkim i co obecnie jest uważane za jeden z głównych czynników wzrostu i rozwoju gospodarczego. Wreszcie, jak wykazują badania, w krajach wysokorozwiniętych istnieją sprawne i nowoczesne instytucje ekonomiczne, a polityka gospodarcza jest efektywna, nastawiona na makroekonomiczną stabilizację i wzrost. W tych krajach źródłem wzrostu są nie tyle konwencjonalne czynniki ilościowe: kapitał i praca, ile wymienione czynniki jakościowe, podnoszące łączną produktywność kapitału i pracy.