PKO BP i bank Millenium obniżyły progi wartości inwestycji mieszkaniowych, które są skłonne dofinansowywać – dowiedziała się „Rz”.
Deweloperzy, którzy planują budowę osiedli wartych powyżej 200 mln zł, odejdą z obu banków z kwitkiem. To nie koniec złych informacji. Wymagania bankowców znacząco wzrosły. Nie akceptują już każdego wykonawcy inwestycji, chcą, by udział własny był większy albo przedwstępna sprzedaż mieszkań była na odpowiednim, wyznaczonym przez nie poziomie. We Wrocławiu i Krakowie część banków w ogóle przestała udzielać kredytów deweloperom.
– Dziś, żeby uzyskać finansowanie dla dewelopera, musimy złożyć dokumenty w pięciu bankach. Pod koniec 2007 r. wystarczyło zgłosić się do jednej instytucji, na początku tego roku – do trzech – mówi Iwona Załuska, prezes firmy Upper Finance zajmującej się pozyskiwaniem finansowania na inwestycje. Jej zdaniem pod koniec roku może dojść do tego, że deweloper będzie już musiał składać dokumenty do więcej niż pięciu banków. Dopiero to bowiem zwiększy szanse na otrzymanie kredytu.
– Banki faktycznie się usztywniły i nie chcą tak ochoczo finansować projektów deweloperskich – potwierdza Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. O kłopotach z uzyskaniem finansowania świadczą nawet wyniki corocznego rankingu banków tworzonego przez Polski Związek Firm Deweloperskich. Członkowie związku w tym roku pierwszy raz wyraźnie gorzej oceniają współpracę z bankami.
– W poprzednich latach ocena w oczach deweloperów rosła lub przynajmniej utrzymywała się na zbliżonym poziomie – mówi Jacek Bielecki, członek zarządu PZFD. Potwierdza, że do związku docierają sygnały, iż coraz trudniej o finansowanie. – W konsekwencji deweloperzy zaczęli zawieszać swoje inwestycje. Po kilku dobrych latach sytuacja wielu firm jest niezła i mogą sobie pozwolić na przeczekanie schłodzenia popytu – tłumaczy.