Debata na temat daty przyjęcia euro w Czechach powinna odbyć się w przyszłym roku - powiedział wczoraj Zdenek Tuma, szef czeskiego banku centralnego. Datę wejścia do strefy euro, jego zdaniem, wyznaczyć będzie trudno. - Nie jest jasne, jak mocno zwolni gospodarka światowa i jaki wpływ będzie to miało na Czechy – uważa Tuma.
Na początku grudnia przedmiotem obrad czeskiego rządu ma być wspólny dotyczący euro dokument resortu finansów i banku centralnego. Premier Mirek Topolanek mówił niedawno, że o dacie przystąpienia do euro rząd może zdecydować w 2009 r.
Zdaniem Michała Dybuły, ekonomisty BNP Paribas ds. krajów Europy Środkowej, Czesi nie muszą spieszyć do strefy euro. Inflacja i stopy przez ostatnie lata były tam niższe w strefie euro, wydajność gospodarki jest wysoka. Debata na temat euro może być tam przeciągana w nieskończoność - mówi. Jego zdaniem Czesi znajdują w komfortowej sytuacji ze względu na wysoką wydajność i niski poziom zadłużenia zewnętrznego.
Także Słowacja, która za 6 tygodni wejdzie do strefy euro może mieć problem. Chodzi o zbyt niski poziom konwergencji realnej w stosunku do najbardziej rozwiniętych gospodarek.
- Słowacy mają dwa problemy: ustalili kurs wymiany na zbyt mocnym poziomie, co teraz będzie niekorzystnie wpływać na konkurencyjność gospodarki z powodu osłabienia innych walut regionu. Do tego dochodzi struktura gospodarki oparta na przemyśle motoryzacyjnym, a ten sektor znajdzie się w epicentrum kryzysu – uważa Dybuła.