Pierwszy przesył rosyjskiego gazu do Polski nastąpił w 1944 r. Polska jest więc jednym z naszych najstarszych klientów w Europie. W tym czasie Gazprom jako dostawca zawsze wywiązywał się ze zobowiązań. Dotrzymywaliśmy kontraktów nawet w okresie rozpadu Związku Radzieckiego i przejścia do gospodarki rynkowej.
Wykorzystując dobre relacje, korzystne położenie geograficzne oraz wspólne interesy ekonomiczne, w 1993 r. Rosja i Polska zawarły międzyrządową umowę na dostawy gazu do Polski i przesył przez jej terytorium do innych krajów europejskich. Obecnie gazociąg Jamał – Europa dostarcza 20 proc. gazu do Europy, co stanowi kamień węgielny europejskiego bezpieczeństwa dostaw. Ale podczas gdy współpraca z Polską jest dobra, spór z Ukrainą budzi pewne zaniepokojenie, a przecież pozostała część gazu, którą dostarczamy do Europy, jest przesyłana przez Ukrainę.
[srodtytul]Noworoczne problemy[/srodtytul]
Ukraina to też jeden z najstarszych klientów Gazpromu. Chcemy wciąż pełnić rolę przejrzystego dostawcy, na zasadach rynkowych. Można jednak odnieść wrażenie, że stało się to fatalną, noworoczną tradycją, że nasze problemy z ukraińskim partnerem pojawiają się dokładnie w tym okresie. Obecny konflikt powstał, ponieważ Ukraina nie chce lub nie może zapłacić za gaz, który został już dostarczony, gdy obecny kontrakt wygasa 31 grudnia 2008 r. 2 października 2008 r. premier Rosji Władimir Putin i premier Ukrainy Julia Tymoszenko podpisali protokół otwierający drogę do naszego kontraktu na dostawy gazu, który obejmował stopniowe przejście do cen rynkowych do 2011 r. Uznaliśmy bowiem, że wymaganie od Ukrainy natychmiastowego przejścia na nowe warunki byłoby niestosowne. Umowa tym samym stanowiła zakończenie pośrednictwa RosUkrEnergo, o co Ukraina niejednokrotnie wnosiła. Wszystko to pod warunkiem, że Ukraina najpierw spłaci swój dług wobec Gazpromu.
[wyimek]To, czy rosyjski gaz będzie mógł płynąć przez terytorium Ukrainy i dotrze do odbiorców w Europie,zależy wyłącznie od Ukrainy[/wyimek]