Wydatki na infrastrukturę, szkolnictwo, redukcja podatków i poręczenia kredytowe dla prywatnych firm oraz pomoc w finansowaniu badań – tak wygląda nowy niemiecki pakiet antykryzysowy. Kosztować będzie budżet 50 mld euro w najbliższych dwu latach. Jest to więcej niż łączna wartość pakietów pomocowych we Francji i Wielkiej Brytanii.
Aż 18 mld euro zamierza przeznaczyć niemiecki rząd na rozbudowę dróg, autostrad, remonty szkół czy unowocześnienie sieci przekazywania danych. 15 mld euro będą kosztować dodatkowe zabezpieczenia kredytowe dla średnich i małych firm oraz wydatki na badania. Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. euro sprawi, że najniższa stawka podatkowa zmniejszy się realnie o 1 pkt do poziomu 14 proc. Zmniejszone zostaną również składki na ubezpieczenia zdrowotne. Wszystko to powinno zwiększyć siłę nabywczą obywateli i tym samym ożywić koniunkturę.
Dwie trzecie produktu krajowego Niemiec to zasługa popytu wewnętrznego Spory jest w tym udział branży samochodowej. W ubiegłym roku Niemcy kupili 3,3 mln nowych samochodów. Szacuje się, że w 2009 r. będzie to o 600 tys. aut mniej. Dlatego postanowiono, że kto zezłomuje co najmniej dziewięcioletnie auto, otrzyma od rządu w prezencie 2,5 tys. euro. Według niektórych ocen skłoni to Niemców do zakupu 300 tys. pojazdów. Dodatkowo rodziny wychowujące dzieci otrzymają na nie jednorazowo 100 euro.
[wyimek]62 mld euro wyniesie wartość dwóch niemieckich pakietów antykryzysowych. Pierwszy, wart 12 mld euro, został przedstawiony w ubiegłym roku[/wyimek]
– Niemcy muszą wyjść z kryzysu wzmocnione – ogłosiła wczoraj kanclerz Angela Merkel, prezentując nowy program. Jest on drugi w ciągu ostatnich kilku miesięcy i największy w historii Niemiec. Opozycja nie pozostawiła na pakiecie suchej nitki. – Przeciętny Niemiec będzie miał z tego 18 euro korzyści miesięcznie. To nie rozrusza gospodarki – uważa Guido Westerwelle, szef partii liberalnej FDP.