Tak wynika z prezentacji dla inwestorów, jaką szefowie Gazpromu przedstawili najpierw w Moskwie, a wkrótce zaprezentują w Londynie i Nowym Jorku. Rosyjski koncern, który jest największym w branży gazowej na świecie, szczególnie boleśnie odczuwa spadek notowań ropy. To zgodnie z nimi oblicza się cenę gazu w kontraktach eksportowych. Rosjanie szacują, że w tym roku odbiorcy w Europie, czyli najważniejsi klienci koncernu, płacić będą po ok. 280 dol. (za każdy 1000 m sześc.), podczas gdy w zeszłym roku cena sięgała 409 dol. Równocześnie zmniejszy się eksport o 9 mld m sześc. – do 170 mld m sześc.

[wyimek]20 mld euro o tyle spadną wpływy Gazpromu z eksportu gazu w 2009 r.Powód to spadek cen ropy[/wyimek]

Te dane – według ekspertów – powodują, że rosną wątpliwości co do planów inwestycyjnych spółki. Zwłaszcza że po raz pierwszy władze koncernu przyznały, iż rosną koszty budowy kluczowych projektów – gazociągów bałtyckiego (Nord Stream) oraz przez Morze Czarne (South Stream). O ile zwiększenie wydatków z 5 do 8 mld euro na rurociąg z Zatoki Fińskiej do Niemiec zapowiadano kilka miesięcy temu, o tyle niespodzianką jest potrojenie kosztów South Stream. Na tę inwestycję potrzeba od 19 do 24 mld euro, choć wcześniej Gazprom mówił o ok. 8 mld euro. Zdaniem wiceprezesa koncernu Aleksandra Miedwiediewa ok. 4 mld euro trzeba wydać na budowę odcinka na dnie morskim, co zrobią Gazprom i włoski ENI. Ok. 15 – 20 mld euro kosztować ma ułożenie połączenia z Bułgarii do Austrii oraz przez wybrzeże Adriatyku – do Grecji. South Stream ma być konkurencją dla rurociągu Nabucco, który promuje Unia.