Wystarczy spojrzeć na porcję dowolnych danych makroekonomicznych, by wpaść w pesymizm. Większość z nich jest najgorsza w historii.
Tak było z publikowanym w tym tygodniu indeksem zaufania amerykańskich konsumentów, który spadł do poziomu
25 pkt – najniższego w historii badań, czyli od 1967 roku. A to właśnie amerykańscy obywatele mają wyciągnąć gospodarkę z kryzysu, robiąc coraz większe zakupy. Na razie wydaje się to mało prawdopodobne z dwóch powodów. Po pierwsze, w USA panuje swoista susza kredytowa, największa od 60 – 70 lat. Banki mają ogromne problemy i nie chcą pożyczać pieniędzy ludziom, którzy dodatkowo mogą stracić pracę.
Drugi problem to rosnące bezrobocie. Od początku recesji, czyli od końca 2007 r., pracę straciło 3,7 mln Amerykanów, z czego połowa – w ostatnich trzech miesiącach. Ale choć teraz sytuacja wygląda katastrofalnie, to wiele wskazuje, że dużo gorzej już nie będzie.
Według prognoz szanowanego ośrodka amerykańskiego NABE kwartalny spadek PKB w największej gospodarce świata wyniesie 5 proc. (sprowadzony do wymiaru rocznego), a między kwietniem i czerwcem 1,7 proc. Już w drugiej połowie roku gospodarka amerykańska ma powoli zacząć odżywać. – Gospodarka USA pierwsza odbije się od dna dzięki połączonym działaniom polityki monetarnej i fiskalnej. Do tego dołożą się też niższe ceny surowców – mówi „Rz” John Praveen, ekonomista grupy finansowej Pramerica.