Francja płaci rocznie 19 mld euro do wspólnego budżetu, z powrotem dostaje 14 mld euro, głównie w postaci dopłat dla rolników. Jest drugim, po Niemczech, płatnikiem netto do unijnej kasy.
— Nasi partnerzy muszą zrozumieć, że ta rola czołowego płatnika netto jest nie do utrzymania, biorąc pod uwagę obecne napięcia w finansach publicznych – oświadczył francuski premier Francois Fillon, na dorocznym spotkaniu z ambasadorami. Fillon przyznał co prawda, że takie czysto rachunkowe podejście oddaje tylko część prawdy o unijnym budżecie. Ale ostrzeżenie jest wyraźne i będzie miało wpływ na dyskusję o reformie, która zacznie się za kilka miesięcy.
– Francuzi do tej pory nie podnosili problemu dużych płatności netto. To była domena pretensji Wielkiej Brytanii, Holandii, czasem Niemiec. Ale widać kryzys i atmosfera się zagęszcza – mówi “Rz” Janusz Lewandowski, eurodeputowany PO, członek Komisji Budżetowej. Według niego w tej atmosferze gubi się temat, co finansować, a dominuje postulat oszczędności budżetowych. I to mimo że budżet UE stanowi nie więcej niż 1 proc. produktu krajowego brutto Wspólnoty.
Eksperci od lat argumentują, że unijny budżet jest nieracjonalny i nie odpowiada na wyzwania, przed którymi stoi dziś Wspólnota. Ale przyznają, że każda dyskusja kończy się tym samym: państwa członkowskie starają się indywidualnie wynegocjować jak najlepszy rachunek netto. Brukselski instytut Bruegel opublikował raport, w którym nawołuje do większego finansowania tych celów, z których korzysta cała Unia, jak sieci transportowe i energetyczne czy badania naukowe. Obecnie takie wspólne unijne cele dostają mniej niż 10 proc. Na wspólną politykę rolną przeznacza się 42 proc., a na fundusze strukturalne, czyli pomoc biednym regionom, 29 proc.
W ostatnich dniach swoją niechęć do unijnego budżetu w obecnym kształcie pokazali też brytyjscy konserwatyści. Z wielkim prawdopodobieństwem przejmą oni władzę na wiosnę 2010 roku i będą przemawiać w imieniu Londynu. Wtedy Komisja Europejska powinna przygotowywać pierwszy projekt perspektyw finansowych na lata po 2013 roku. Konserwatyści przypominają, że w 2005 roku Wielka Brytania zgodziła się na zmniejszenie tzw. rabatu, czyli zwiększenie wpłat, ale pod warunkiem poważnej reformy polityki rolnej. Składki rosną, a polityka rolna wciąż pochłania gros pieniędzy z unijnej kasy.