Łotwa ma największe w Unii Europejskiej kłopoty w z wypłacalnością i drugi po litewskim spadek PKB (19,6 proc. w II kwartale). Białoruś wciąż utrzymuje się na powierzchni wzrostu (+0,3 proc. w I półroczu). Ale wspólnym mianownikiem pozostaje brak waluty na spłatę rosnącego zadłużenia i niezbędne wydatki.
Oba kraje starały się długo o kolejną ratę z przyznanych 7,5 mld euro (Łotwa) i 3,5 mld dol. (Białoruś). W obu gościły misje Międzynarodowego Funduszu Walutowego sprawdzające, jak wykonywane są dotychczasowe zalecenia. W ocenie szefa MFW Dominique’a Strauss-Kahna największym wyzwaniem dla łotewskiego rządu będzie zmniejszenie deficytu budżetowego, który teraz wynosi 13 proc. PKB.
Ryga podpisała z funduszem porozumienie, w którym zgodziła się m.in. utrzymać deficyt na poziomie 8,5 proc. Aby to osiągnąć, rząd wprowadzi nowe i podwyższy stare podatki. Pojawi się m.in. podatek od wzbogacenia, sprzedaży nieruchomości, katastralny, linowy PIT o stawce 25 proc. dla zarobków powyżej 500 łatów (1000 euro). VAT wzrośnie z 21 do 23 proc..
O ile Łotwę czeka silne zaciskanie pasa, o tyle Białoruś musi przebudować całą gospodarkę, tak by znacznie zmniejszyć udział państwa. Mińsk dostanie 1,35 mld dol. trzeciej transzy pożyczki, jednak fundusz rekomenduje ograniczenie kredytowania kraju przez budżet.
Teraz cztery państwowe banki mają na Białorusi ponad połowę aktywów sektora. Dzięki temu stymulowanie wzrostu odbywa się poprzez scentralizowane wydawanie kredytów przedsiębiorstwom.