Unia Europejska chce decyzji w sprawie wycofania państwowych pieniędzy wpompowanych w gospodarkę. Chiny i USA wprost przeciwnie — utrzymania pomocy państwa. Podobnego zdania jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy, którego dyrektor generalny, Dominique Strauss-Kahn także przyjechał do Pittsburgha.
Prezydent USA, Barack Obama podkreślał, że G20 musi wypracować rozwiązanie umożliwiające gospodarce światowej wejście na ścieżkę trwałego wzrostu. Chiny chciałyby to zrobić zwiększając eksport, USA widzą konieczność ograniczenia importu z tego kraju. Waszyngton twardo stoi na stanowisku, że świat nie może już rozwijać się kosztem konsumentów amerykańskich i Chińczycy powinni zadbać o pobudzenie popytu wewnętrznego. Amerykanie nie mogą jednak naciskać zbyt ostro, ponieważ Chińczycy nadal są największym klientem na skarbowe obligacje emitowane przez Departament Skarbu.
Z kolei Indie ze swojej strony chcą zwiększenia praw do głosowania w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i już zapowiedziały, że wzrost ich wpływu do 5 proc jest żartem, którego nie zamierzają słuchać po raz kolejny. Z kolei prezydent Francji, Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec, Angela Merkel postawiły ostro sprawę bonusów wypłacanych w instytucjach finansowych.
Żaden z tych krajów natomiast pomysłu jak uporać się z tendencjami protekcjonistycznymi coraz bardziej widocznymi w gospodarce światowej. Natomiast wszyscy zgodnie krytykują Amerykanów za utrudnianie zakończenia Rundy z Dauha liberalizującej światowy handel. —Nie poszukujmy dodatkowych tematów. To, co musimy rozwiązać, to kwestia regulacji na rynkach finansowych i zniechęcenie bankierów do podejmowania nadmiernego ryzyka — nieoczekiwanie broniła wczoraj gospodarzy Angela Merkel po przyjeździe do Pittsburgha.