„Badania nie rozstrzygają jednoznacznie, czy utworzenie strefy euro w pozytywny sposób przełożyło się na wzrost gospodarczy państw członkowskich” – napisali autorzy raportu NBP o perspektywach wejścia Polski do unii walutowej.
Specjaliści wiedzą natomiast, w jaki sposób euro powinno pozytywnie oddziaływać na poprawę koniunktury. Jak wynika z badań, dzięki przyjęciu euro spadają koszty, jakie wiążą się z wymianą walut. Tylko dzięki temu można liczyć na ok. 1 proc. dodatkowego wzrostu PKB – ten efekt jest najsilniejszy w pierwszych latach członkostwa w unii walutowej. Z tytułu eliminacji kosztów transakcyjnych i ryzyka kursowego oszczędności wyniosą ok. 0,2 – 0,3 proc. PKB.
Drugi pozytywny efekt jest związany z oczekiwaną obniżką stóp procentowych. Wejście do unii walutowej oznacza, że strefa euro „dzieli się” niskimi stopami ze swoim nowym członkiem. To zaś może się przełożyć na wyższe wydatki konsumpcyjne czy inwestycje. Długookresowo są trzy motory konwergencji: integracja rynków finansowych, wzrost handlu oraz wzrost inwestycji.
W przypadku niektórych krajów, które w przeszłości wchodziły do strefy euro, można mówić o przyśpieszeniu wzrostu gospodarczego, a przynajmniej niektórych jego składników. Widać to na przykładzie Hiszpanii, gdzie w latach 90. wzrost PKB, a także inwestycji czy konsumpcji prywatnej pozostawał na stosunkowo niskim poziomie. Obniżka stóp, która nastąpiła jeszcze przed startem strefy euro, pozwoliła na wyraźne przyśpieszenie.
Portugalia – drugi kraj Półwyspu Iberyjskiego – skorzystała z niższych stóp procentowych jeszcze szybciej. Tam już w 1997 r. inwestycje zwiększyły się o niemal 15 proc. W kolejnych dwóch latach konsumpcja zwiększała się realnie o co najmniej 5 proc. Do pełni szczęścia zabrakło zrównoważonego budżetu. Przy pogorszeniu koniunktury na świecie na starcie obecnej dekady deficyt budżetowy wzrósł, a konieczność ograniczenia go spowodowała, że Portugalczycy przez kilka następnych lat, zamiast się cieszyć z euro, narzekali na tą walutę.