Inwestorzy, obawiając się wzrostu inflacji w USA, sprzedają dolary i inwestują m.in. w złoto i ropę. W rezultacie cena uncji złota osiągnęła kolejny historyczny rekord: 1070 dol., a za baryłkę ropy naftowej płacono blisko 75 dol. – najwięcej w tym roku.

Amerykańska waluta jest najtańsza od upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r., który zapoczątkował światowy kryzys finansowy. Wczoraj euro było warte blisko 1,49 dol., czyli o około 10 centów więcej niż w sierpniu. – Dopóki amerykańska administracja nie zdecyduje się na radykalne ograniczanie deficytu, dopóty dolar będzie tracił – mówi Adrian Koh, analityk z Phillips Futures w Londynie.

To właśnie słabnący dolar (wczoraj 2,82 zł) chroni polskich kierowców przed coraz wyższymi cenami na stacjach benzynowych. Gdyby nie to, cena litra paliwa byłaby wyższa o ok. 40 gr. – Ropa kosztuje prawie tyle, ile w sierpniu. Ale wtedy litr benzyny kosztował o 50 gr więcej – mówi "Rz" Rafał Zywert z Biura Reflex.

Słabszy dolar to zachęta do większych zakupów w amerykańskich sklepach internetowych. Mogą być zawiedzeni z kolei ci, którzy liczą na tańsze wycieczki do Egiptu czy Turcji. Część hoteli podnosi bowiem ceny.