W piątek wieczorem w Brukseli odbywał się szczyt strefy euro. Polska nie została zaproszona, a o wynikach szczytu polski ambasador miał się dowiedzieć dopiero w nocy, po tym jak zapadną ustalenia w gronie „17". Jednak rząd nie jest tym zaniepokojony. – Mamy wstępne, ale twarde zapewnienie, że pakt nie będzie dzielił Europy. Każdy kraj gotowy do przyjęcia rygorów paktu będzie mógł w nim uczestniczyć – mówił wczoraj w Brukseli Donald Tusk, który do popołudnia uczestniczył w szczycie 27 poświęconym sytuacji w Libii.
Zarówno z projektu deklaracji przygotowanego na euroszczyt, jak i z rozmowy z Hermanem Van Rompuyem, szefem Rady Europejskiej, polski premier wyniósł przekonanie, że zacieśniona koordynacja gospodarcza jest możliwa z naszym udziałem. Co konkretnie mogłoby się znaleźć w pakcie, okaże się w przyszłości. Formalna decyzja o jego powołaniu miałaby zapaść 24 – 25 marca na szczycie wszystkich państw UE. Tusk jest przekonany, że wszystkie warunki spełnimy. Do tej pory mówiło się m.in. o konstytucyjnym limicie dla długu publicznego czy zniesieniu indeksacji płac. Na razie ta zacieśniona współpraca nie wiąże się natomiast z nakładami finansowymi na ratowanie bankrutów w strefie euro. Takich oczekiwań ani wobec Polski, ani innych krajów spoza euro, nikt nie formułuje – zapewniał premier.
W chwili zamykania tego wydania szczyt strefy euro wciąż trwał. Herman Van Rompuy poinformował jedynie dziennikarzy za pośrednictwem Twittera, że jest wstępna zgoda co do zasad paktu. Są one na razie ogólne i mówią o zwiększaniu konkurencyjności gospodarczej, ale bez wskazywania konkretnych metod.
Ale przywódcy strefy euro stanęli wczoraj przed pilniejszymi problemami niż przyszłe reformy. Rynki oczekują szybkich rozstrzygnięć w sprawie Grecji i Irlandii. Oba te kraje chcą zmiany warunków udzielonych im przez strefę euro pożyczek. Grecji zależy na wydłużeniu terminu spłaty obligacji, a Irlandia apeluje o obniżenie oprocentowania tych papierów. Oba tematy znalazły się w agendzie szczytu, ale dyplomaci nie byli pewni, czy zapadnie rozstrzygnięcie. Niemcy do tej pory najmocniej sprzeciwiający się zmianom warunków stanowisko uzależniali od spełnienia przez obdarowanych kolejnych warunków. W przypadku Grecji chodzi o prywatyzację, która da dodatkowe wpływy do budżetu. A Irlandia jest poddawana naciskom w sprawie tzw. wspólnej bazy opodatkowania. Zdaniem dyplomatów cytowanych przez agencje prasowe oba kraje są skłonne do kompromisu.