- Co więcej, te krótkoterminowe straty mogą spowodować trwałe uszkodzenie potencjału wzrostu w kolejnych latach, nawet do roku 2016 – czytamy w raporcie banku. Analitycy wyliczają, że łącznie w krajach posługujących się obecnie wspólną walutą produkcja może spaść około 10 proc.
Na zawirowaniach zyskałby dolar, który – zdaniem ekonomistów – mógłby się umocnić do poziomu 0,85 dolara za euro (obecnie płacimy 1,35).
W ocenie ING wydarzenia ostatnich lat dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że strefa euro jest daleka od bycia "optymalnym obszarem walutowym".
Aby strefa przetrwała, potrzeba zaostrzenia dyscypliny budżetowej i reform gospodarczych. Poza tym konieczne jest poparcie dla działań EBC w zakresie pomocy w finansowaniu się peryferyjnych krajów. Chodzi przede wszystkim o uruchomienie wspólnych obligacji skarbowych strefy euro, co rynki powitałyby z ulgą.
Rozumie to doskonale premier Donald Tusk, który zaapelował o wzmocnienie pozycji EBC. Jego zdaniem strefę euro trzeba ratować i Polska w tym pomoże. - Żarty się skończyły i nie ma już czasu na dalsze zwlekanie – zapowiedział szef polskiego rządu. – Za kilka dni odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej, decyzje tam podjęte, lub - nie daj Boże - ich brak, mogą rozstrzygnąć o przyszłości całego kontynentu.