Deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w 2011 roku 5,1 proc. PKB – wynika ze wstępnych danych podanych wczoraj przez GUS. To niezły wynik w porównaniu z 7,8-proc. niedoborem w 2010 r.
Tradycyjnie już największy niedobór w finansach odnotował w ub. r. sektor centralny – 4,3 proc. PKB. Mieszczą się tu budżet państwa i wszystkie agencje i fundusze państwa z wyjątkiem ZUS i KRUS. W sektorze lokalnym deficyt sięgnął 0,7 proc. PKB, a w sektorze ubezpieczeń społecznych – 0,1 proc. PKB.
W porównaniu z 2010 r. niedobór w kasie państwa udało się zbić dzięki kilku czynnikom. Jednym z głównych była mała reforma emerytalna – tj. ograniczenie od II kw. ub.r. składki odprowadzanej do OFE. Dzięki temu składki na ubezpieczenia społeczne znacznie wzrosły i nie trzeba było aż tak dużo pożyczać, by ZUS?mógł wypłacić wszystkie świadczenia.
– Był to także efekt niższych wydatków inwestycyjnych w samorządach, po ich gwałtownym przyspieszeniu i skokowym wzroście deficytu w 2009 i 2010 r. – komentuje Aleksandra Świątkowska z BOŚ Banku. Poza tym wzrosły dochody państwa, m.in. przez podwyżkę podatku VAT i akcyzy, ale także dzięki ogólnie dobrej sytuacji gospodarczej.
Ograniczone zostały także wydatki. I to głównie dzięki tym oszczędnościom udało się zbić deficyt bardziej, niż Ministerstwo Finansów prognozowało jeszcze na początku 2011 r. – zamiast 5,6 proc. PKB stanęło na 5,1 proc. Nie było to proste zadanie, bo – jak wynika z analizy „Rz" – dochody, choć wyższe niż w 2010 r., okazały się niższe od oczekiwań. Dostosowania po stronie wydatków musiały być więc nawet głębsze.