- Sądzimy, że prawdopodobieństwo pozostania Grecji w strefie euro jest znacząco wyższe, niż prawdopodobieństwo jej secesji w najbliższym roku, wbrew rynkowemu konsensusowi, według którego te scenariusze są równie prawdopodobne – napisali eksperci szwajcarskiego banku w przesłanym „Rz" raporcie.
Według nich, secesja Hellady nie leży zarówno w jej interesie, jak i w interesie strefy euro. – Dla Grecji koszty wyjścia, zwłaszcza w krótkim horyzoncie, byłyby zapewne znaczące. Także kraje z rdzenia eurolandu wiele by to kosztowało, bo albo musiałyby się liczyć z efektami finansowymi dalszej dezintegracji unii walutowej, albo ponieść wydatki niezbędne do tego, aby utrzymać resztę strefy euro w całości. Te koszty będą zapewne zdecydowanie przewyższały te związane z dalszym wspieraniem Grecji – uważają ekonomiści Credit Suisse.
- Sądzimy, że praktyczne trudności związane z wystąpienie kraju z eurolandu są powszechnie niedoceniane – dodają. Przyjęcie nowej waluty oznaczałoby jej dewaluację o około 50 proc., co dramatycznie uszczupliłoby oszczędności Greków i w efekcie spadek PKB. Dodatkowo, w kraju inflacja skoczyłaby do około 30 proc. w związku ze wzrostem kosztów importu. Z kolei grecki eksport nie zyskałby na dewaluacji tak mocno, jak się powszechnie uważa, bo dużą jego część stanowią usługi transportu morskiego, opłacane w dolarach.
Jak zakładają, w wyniku zaplanowanych na 17 czerwca powtórnych wyborów parlamentarnych, w Grecji powstanie rząd koalicyjny, który będzie się opowiadał za kontynuacją reform, do których poprzednie władze zobowiązały się w zamian za międzynarodową pomoc, ale będzie też w stanie renegocjować niektóre warunki tego wsparcia. Jak bowiem przypominają, większość Greków opowiada się za pozostaniem w eurolandzie, a bez międzynarodowej pomocy zapewne byłoby to niemożliwe.
Gdyby jednak Grecy wybrali rząd, który byłby konfrontacyjny wobec międzynarodowych instytucji, secesja Aten mogłaby być nieunikniona. – W takich okolicznościach, przy braku zdecydowanej reakcji, np. ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej przez EBC i/lub większego „uwspólnotowienia" długów publicznych i bankowych, stałoby się prawdopodobne, że zawirowania finansowe doprowadziłyby do dalszego, albo całkowitego, rozpadu eurolandu – konkludują autorzy raportu.