Analitycy NBP po raz pierwszy odnieśli się bezpośrednio do zjawiska tzw. shadow banking, czyli równoległego systemu bankowego. Poświęcili mu osobne miejsce w dokumencie traktującym o stabilności systemu finansowego.
Bank centralny przyznaje, że firmy, które nie mają licencji bankowej, a udzielają pożyczek ze środków własnych bądź pozyskanych od klientów, rozwinęły się w Polsce po wprowadzeniu przez Komisję Nadzoru Finansowego tzw. rekomendacji T. Zalecenie zaostrzyło kryteria ustalania przez banki zdolności kredytowej. Efektem był przepływ klientów na rynek nieregulowany. Sam nadzór ostrzega przed firmami oferującymi błyskawiczne pożyczki, ale też kilkunastoprocentowe zyski na lokatach, wpisując je na listę ostrzeżeń publicznych. Znalazło się tam już 16 takich podmiotów. Nie ma jednak oficjalnego rejestru takich firm.
60 bln dol. wart był globalny równoległy system bankowy w 2010 r.
Krótkoterminowe, wysokoprocentowe pożyczki (tzw. chwilówki) zaciągają głównie osoby bez zdolności kredytowej. „Biorąc pod uwagę silne pogorszenie jakości kredytów konsumpcyjnych w latach 2009–2011, można sądzić, że odsetek należności niespłacanych wśród pożyczek chwilówek jest bardzo wysoki" – czytamy w raporcie NBP. Czy zagraża to stabilności systemu finansowego? Bezpośrednio nie, ponieważ podmioty te nie są częścią systemu. NBP przyznaje jednak, że zjawisko shadow banking może stanowić poważny problem ze względu na skutki społeczne.
Według polskiego prawa przyjmować depozyty i udzielać kredytów mogą tylko banki. Gromadzić środki mogą też tzw. SKOK-i, ale tylko od swoich członków. Inne podmioty, którym powierzamy oszczędności, nie są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Gdy taka firma upadnie, nie ma pewności odzyskania powierzonych jej pieniędzy. Ryzyka, jakim firmy te obciążają nasze środki, inwestując je w różne produkty, nie kontroluje też żaden zewnętrzny organ nadzorczy.