Gospodarka traci impet

Polski PKB będzie hamował. Część ekonomistów uważa, że czeka nas nawet recesja, a to oznacza mniejsze zarobki i duży wzrost bezrobocia

Publikacja: 20.07.2012 23:48

Gospodarka traci impet

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

Ekonomiści zgodnie prognozują, że spowolnienie trwać będzie przynajmniej do późnej wiosny 2013 roku. Różni ich jedynie ocena tempa, w jakim będzie hamowała gospodarka.

Najbardziej ostrożni uważają, że wzrost spowolni do ok. 2 proc. pod koniec roku. Inni wieszczą nawet recesję. Tych jest znacznie mniej. W pierwszym przypadku możemy się spodziewać, że płace nie będą nadal rosły, w drugim – że kolejnych 150–200 tys. osób straci pracę.

– Mamy za sobą siedem biblijnych tłustych lat, teraz czekają nas lata chude. A jesień to czas, by się przygotować do zmian na gorsze – zauważa Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, rektor warszawskiej Uczelni Vistula. Spodziewa się on recesji w Polsce w przyszłym roku.

– Jesień będzie trudna, ale wciąż nie wiemy jak bardzo – przyznaje prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce i członek Rady Gospodarczej przy Premierze. – Najprawdopodobniej w Unii mamy już recesję, tylko o tym nie wiemy, bo nie ma pełnych danych za II kwartał. A ponieważ największe zagrożenia dla naszej gospodarki wynikają z tego, co dzieje się u naszych największych zagranicznych kontrahentów, czyli w UE, możemy co najwyżej mówić o możliwych scenariuszach, a nie prognozach – twierdzi prof. Orłowski.

Zwraca uwagę, że wciąż jest niejasne, czy strefa euro zdoła opanować problemy z finansami publicznymi swoich członków, czy też skala problemów się powiększy. A to oznacza, że dopiero późną jesienią będziemy mogli prognozować z większą pewnością, ile potrwa w UE recesja, jak będzie głęboka i jakie będzie to miało znaczenie dla naszej gospodarki.

Do tej pory przewidywania zwykle okazywały się gorsze od rzeczywistości

Stop płace i zatrudnienie

Ale najbardziej niepokoją go możliwe kłopoty na rodzimym rynku pracy oraz to, że kłopoty może mieć budżet państwa.

– Bezrobocie pod koniec roku może wzrosnąć do 13 proc. Problemy budownictwa zbiegną się z zakończeniem prac sezonowych – mówi prof. Orłowski. Jednak wątpi w falę zwolnień w firmach. – Nie zwiększały zatrudnienia w ciągu roku, raczej nauczyły się poprawiać wydajność stałych pracowników – tłumaczy. Ale nawet jeśli bezrobocie zatrzyma się na poziomie 13 proc., to znaczy, że jeszcze ok. 100–150 tys. ludzi trafi na bruk.

Prof. Orłowski obawia się także o kondycję finansów publicznych. Już teraz widać rosnące problemy ze zbieraniem zaplanowanych podatków.

– Problem dotyczy głównie, choć nie tylko, przychodów z podatku VAT – tłumaczy Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Obawia się, że zabraknie kilkunastu miliardów złotych i ubytku tego nie zniweluje ani zysk z NBP (ponad 8 mld zł), ani cięcia wydatków. – Wyraźnie widać, że rząd w ostatnich miesiącach ogranicza wydatki – dodaje.

Sytuacja finansów publicznych wyjaśni się w ciągu dwóch–trzech miesięcy. Właśnie wtedy, pod koniec września, rząd będzie przedstawiał projekt budżetu na przyszły rok. Już kilka dni temu Jacek Rostowski, minister finansów, przyznał, że przyszłoroczny budżet będzie trudny. Jeśli kłopoty okażą się poważne, to albo potrzebne będą działania zwiększające dochody, albo rząd zdecyduje się na zwiększenie deficytu, czyli dziury budżetowej. Pierwsze oznacza podniesienie podatków, drugie – zmniejszenie wiarygodności Polski. – Jeśli będzie taka potrzeba, premier na pewno przedstawi program działań – mówi prof. Orłowski.

Przyznaje, że jeśli sytuacja będzie bardzo poważna, obecne stawki podatku VAT nie mogą zostać obniżone.

Ile będziemy kupowali

Tak jak wielką niewiadomą jest skala recesji w Europie, tak nie wiadomo, jak zachowają się polscy konsumenci. Zwraca na to uwagę Rafał Antczak, wiceprezes firmy doradczej Deloitte: – Od 18 miesięcy inflacja jest znacznie wyższa, niż wynika to z naszych założeń rozwoju gospodarczego. Jedną z wielkich niewiadomych, które mogą mieć wpływ na wzrost, ale też na kondycję firm, jest zachowanie konsumentów. Dotąd większość żyła w mirażu wysokiej inflacji, nie zauważała, że ich dochody realnie spadają. Teraz rzeczywistość staje się coraz trudniejsza.

Wskazuje, że płace nie nadążają za inflacją, a rosną koszty utrzymania wynikające z obciążeń podatkowych, wahań kursu złotego, co ma przełożenie na wysokość rat kredytowych oraz wszystkie inne opłaty. – Nigdy jeszcze nie dociskano konsumenta tyloma czynnikami naraz. Być może pęknie koszyk z zakupami. Jeśli zaczniemy wyraźniej ograniczać wydatki i zwiększać stopę oszczędności, to na spowolnienie poza granicami nałoży się spowolnienie wewnętrzne – tłumaczy. – To oznacza, że będziemy rewidować wzrost jeszcze bardziej w dół, poniżej 2 proc. – dodaje.

W czerwcu przeciętna płaca w firmach wynosiła 3,75 tys. zł i była o 154 zł wyższa niż rok temu.

Znacznie mniej pesymistyczny jest Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową: – Budżet sobie poradzi. Minister Rostowski wpisał sporo buforów: niższą inflację, niższy wzrost gospodarczy, budżetowi pomógł też zysk z NBP. Ale ekonomista przyznaje, iż niepokoi go brak zaufania firm do polityki gospodarczej: – Mają wystarczająco dużo pieniędzy, by zwiększyć inwestycje, co poprawiłoby ich konkurencyjność w świecie. Nie robią tego.

Firmy nie inwestują

Konsumpcja indywidualna i inwestycje firm mogłyby być czynnikami, które spowodują spokojniejsze hamowanie gospodarki. Maria Drozdowicz-Bieć, prof. SGH, podkreśla, że z obawy o przyszłość firmy nie będą rozpoczynały nowych inwestycji: – W najbliższych miesiącach będą się koncentrowały na cięciu kosztów. To oznacza brak podwyżek i niezatrudnianie nowych osób, ale też szukanie tańszych podwykonawców i tańszych surowców.

– Dotąd ratunkiem dla firm było szukanie nowych rynków. Teraz może się okazać, że i one się kurczą. Bo spowolnienie w Chinach z 10 proc. do 7 proc. to większy spadek niż ten w Europie – mówi. Jej zdaniem najgorszy scenariusz to taki, w którym finansowe problemy w Europie rozlały się na gospodarkę w innych częściach świata.

Z kolei jak podał GUS, w lipcu, tak jak w czerwcu, przedsiębiorcy negatywnie ocenili koniunkturę na rynku. Słabe oceny zebrał klimat do interesów w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, produkcji budowlano-montażowej oraz w handlu detalicznym i w usługach.

Ekonomiści zgodnie prognozują, że spowolnienie trwać będzie przynajmniej do późnej wiosny 2013 roku. Różni ich jedynie ocena tempa, w jakim będzie hamowała gospodarka.

Najbardziej ostrożni uważają, że wzrost spowolni do ok. 2 proc. pod koniec roku. Inni wieszczą nawet recesję. Tych jest znacznie mniej. W pierwszym przypadku możemy się spodziewać, że płace nie będą nadal rosły, w drugim – że kolejnych 150–200 tys. osób straci pracę.

Pozostało 93% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu