Pierwsza część września na rynkach wschodzących upłynęła przy zdecydowanej przewadze kupujących. W tym czasie indeksy zyskały średnio ok. 5 proc. Na sporej części giełd, w tym w Warszawie, zwyżki były jeszcze większe.
Wyraźna poprawa nastrojów była reakcją na podjęte przez instytucje rządzące światowymi finansami działania w celu pobudzenia europejskiej i amerykańskiej gospodarki. Najpierw Europejski Bank Centralny zapowiedział, że będzie skupował obligacje zadłużonych państw strefy euro, co zażegna widmo ich upadłości. W ostatni czwartek amerykański Fed zadeklarował, że uruchamia kolejną rundę luzowania polityki pieniężnej. Oba programy sprowadzają się w uproszczeniu do wpompowania w gospodarkę świeżej gotówki.
Wizja nowych pieniędzy, z których znaczna część trafi zapewne na rynki kapitałowe, zdopingowała inwestorów do kupowania akcji. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się w poprzednim tygodniu giełdy państw, które mogą najwięcej skorzystać na ożywieniu w strefie euro. Indeksy w Warszawie i Budapeszcie wzrosły o ponad 4 proc. Do kupowania akcji w obu krajach zachęcały też malejące stopy procentowe (na Węgrzech już zostały obniżone, w Polsce taki ruch jest powszechnie spodziewany).
Liderami zwyżek w poprzednim tygodniu były jednak giełdy południowoamerykańskie, które przez ostatnie miesiące nie cieszyły się dużym zainteresowaniem. Szczególnie solidnie prezentowała się giełda brazylijska, która rosła dzięki zwyżkom cen ropy na giełdach światowych (spółki z sektora paliwowego dominują na tamtejszym parkiecie).
Outsiderem ponownie była giełda chińska. Jako jedyna z rynków wschodzących osunęła się w dół. Publikowane w poprzednim tygodniu dane makro (wolniejszy wzrost eksportu, spadający import) po raz kolejny potwierdziły, że problemy dalekowschodniego tygrysa mają głębokie podłoże, a ich rozwiązanie nie będzie proste.