– Nie chodzi o dostosowanie fiskalne ponad to, co rząd sam zaplanował. W naszych propozycjach nikt nie wspomina o jakichkolwiek dodatkowych oszczędnościach – napisała w e-mailu do agencji Bloomberg Irina Iwaszczenko, przedstawicielka MFW na Węgry.
MFW zazwyczaj nie ujawnia swoich rekomendacji. Tym razem zdecydował się na to, gdyż rząd Viktora Orbana cały czas tłumaczy, że nie jest w stanie zaakceptować warunków funduszu, który domaga się cięć emerytur, zasiłków socjalnych, redukcji miejsc pracy i zarobków. Premier 1 października zapowiedział, że takie żądania z góry odrzucił, nie wdając się nawet w negocjacje.
„Naszym zdaniem wszystkie dostosowania mogą zostać osiągnięte przez lepiej zbilansowane środki. Chodzi nam o pobudzenie wzrostu PKB. Węgry znalazły się w recesji po raz drugi w ciągu ostatnich czterech lat" – napisała Iwaszczenko.
Węgry to dziś najbardziej zadłużony kraj UE. Jego obligacje zostały wycenione przez agencje ratingowe jako „śmieci". Jest mu trudno znaleźć pieniądze na rynkach międzynarodowych. Dlatego rząd w Budapeszcie zdecydował się na powrót do MFW po zerwaniu współpracy w 2010 r. Od tego czasu negocjacje wielokrotnie przerywano. Ostatnio na początku września, kiedy misja MFW wyjechała z Budapesztu. Okazało się, że Orban nie zgadzał się na respektowanie unijnego prawa.
Oficjalnie węgierskie propozycje do umowy z funduszem są bardzo pozytywne: zmniejszenie biurokracji, zmiany w VAT, walka z szarą strefą, ale również nieakceptowane przez MFW obniżki wypłat z funduszy socjalnych oraz zasiłków rodzinnych, a także zmiany w zasadach rozdzielania funduszy unijnych. Zdaniem analityków to zbyt mało i nie to, czego potrzeba.