Polska zyskała miano „innowatora o skromnych wynikach" w dorocznym zestawieniu, do którego dotarła „Rz". Jesteśmy pod tym względem na czwartym miejscu od końca w całej Unii Europejskiej. Gorzej od nas wypadły tylko Bułgaria, Rumunia i Łotwa.
Względnie szybszy wzrost gospodarczy naszego kraju, jego odporność na kryzys i dziesiątki miliardów euro płynące z unijnej kasy w formie funduszy strukturalnych nie przełożyły się na większą innowacyjność. Wręcz przeciwnie: po czterech latach minimalnie lepszych wyników i miana umiarkowanego innowatora spadliśmy znów o jedną lokatę w dół – do najgorszej grupy „innowatorów o skromnych wynikach", czyli znacznie poniżej średniej UE. Wracamy do sytuacji sprzed 2008 roku.
– By osiągnąć sukces w innowacjach, potrzebne są trzy elementy: pomysł, doświadczeni partnerzy, dostęp do kapitału. Polska to wszystko ma, ale brakuje zapalnika, zachęt, które połączyłyby je w sprawnie działający system – komentuje Arkadiusz Lewicki ze Związku Banków Polskich.
– Dotacje UE płyną często na niewłaściwe projekty i do niewłaściwych firm, które nie mają bazy, by przetrwać, po tym jak grant się skończy. Do prawdziwych innowatorów nie trafiają, bo ich pomysły wykraczają daleko poza urzędnicze pojęcie innowacyjności, a jeśli trafiają, to zaczyna się zabawa z paragrafami – dodaje Janusz Marszalec, ekspert Centrum im. Adama Smitha. – Ale to można zmienić – zastrzega.