Anglosaskie media od dłuższego czasu traktują Francję jak chłopca do bicia, krytykując jej model społeczny i zapowiadając zapaść gospodarczą. "The Economist" w listopadzie porównał sytuację ekonomiczną Francji do "bomby z opóźnionym zapłonem w centrum Europy".
Najnowszy raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) na temat kondycji Francji, przedstawiony w Paryżu 19 marca zwraca co prawda uwagę na konieczność przeprowadzenia licznych reform, ale daleko mu do takiego pesymizmu. "Francja uniknęła najbardziej surowych konsekwencji globalnego kryzysu ekonomicznego i turbulencji w strefie euro (...), a jej gospodarka ma znaczący potencjał" - głosi raport. Tym niemniej "przesadna regulacja i wysokie podatki powodują stopniową erozję konkurencyjności" Francji - ocenia OECD.
Jednak uznanie francuskiej gospodarki za "bombę z opóźnionym zapłonem" jest przesadą. "Przestrzegałbym przed niedocenianiem Francji. To silna gospodarka, która dryfuje, ale może sobie poradzić ze swymi problemami" - powiedział w rozmowie z PAP prof. Witold Orłowski, dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.
"Oczywiście, jeśli Paryż nie wdroży żadnych reform, trzeba będzie wziąć pod uwagę czarny scenariusz, który polegałby na tym, że dramatycznie pogorszyłaby się kondycja finansowa państwa, a Francja upodobniłaby się do południowych krajów Europy" - mówi prof. Orłowski.
Zarówno OECD jak i agencje ratingowe dobrze oceniają projekty reform gospodarczych, które zamierza wdrożyć francuski rząd. "Economist" uporczywie przedstawia jednak kondycję Francji w ciemnych barwach i prognozuje, że niepopularne reformy przełożą się na społeczne protesty oraz na wzrost popularności skrajnych formacji politycznych, zwłaszcza ultraprawicowego Frontu Narodowego.