Na giełdzie w środę rano dolar kosztował 49,07 rubla a dolar - 35,75. W wypadku euro do rekord historyczny a dolar jest najmocniejszy od marca 2009 r. Rynek przestraszyły zapowiedzi ministerstwa finansów, że 20 lutego rozpocznie skup waluty z banku centralnego na potrzeby funduszu rezerwowego kraju, podała agencja Prime. Poziom dziennych zakupów ma wynieść 3,5 mld rubli, nic więc dziwnego, że na giełdzie dolary i euro stały się gorącym towarem. Drugi czynnikiem osłabiającym rubla jest eskalacja wydarzeń na Ukrainie.
- Ludzi boją się chaosu, który wprowadza sama władz. Najpierw resort finansów głosi, że teraz za drogo jest by kupować walutę, Bank Rosji wypuszcza uspokajające komunikaty i rynek jakby się stabilizuje; aż tu nagle ministerstwo będzie kupować i kurs leci na łeb, na szyj. Tu nawet jawność interwencji banku centralnego już nie pomaga. Dzienne rzucanie na rynek po 100 mln dol. może jedynie zahamować poszerzanie oficjalnego korytarza dozwolonych zmian kursowych. Ale i tak rynek już te granice przekracza szybciej niż bank zmienia korytarz - ocenia Anton Zacharow z Promswiazbanku.
Dziś rynek oczekuje danych o inflacji w Rosji. Eksperci są zdania, że mogą one pomóc powstrzymać upadek rubla, bowiem dla walki z inflacją (a ceny rosną) Bank Rosji może podnieść stopy procentowe.