Reklama

Na szczęście mamy zapasy

Konflikt ukraińsko-rosyjski może uderzyć w zaopatrzenie polskiego rynku w ropę i gaz.

Aktualizacja: 03.03.2014 12:25 Publikacja: 03.03.2014 01:11

Na szczęście mamy zapasy

Foto: Bloomberg

Eksperci podkreślają, że Rosjanie nie mają powodów do ograniczania nam dostaw, ale problemem mogą okazać się sankcje ewentualnie nałożone na Rosję.

– Już od kilku lat jesteśmy świadkami wojny energetycznej. Zapalna sytuacja może teraz przynieść realizację  każdego scenariusza. Jesteśmy bardzo blisko konfliktu – twierdzi prezes Instytutu Studiów Energetycznych Andrzej Sikora.

Jego zdaniem można byłoby sobie wyobrazić przykręcenie przez Rosję kurka z ropą w reakcji na rozmieszczenie wojsk NATO przy wschodniej granicy Polski, choć dotychczasowe reakcje zachodnich polityków wskazują, że działania militarne ze strony Zachodu są mało realne.

Rosja raczej nie będzie chciała pozbawiać się źródła dochodów z eksportu surowców. – Może dojść do mieć sytuację, że po nałożeniu na Rosję sankcji nie będziemy w stanie kupować stamtąd ropy, gazu, węgla albo LPG – mówi Sikora.

Prawdopodobieństwo takiego scenariusza dostrzega ekspert branży energetycznej Andrzej Szczęśniak. – Skoro był zakaz zakupu ropy z Iranu, czemu nie może być sankcji na ropę rosyjską? A wtedy nasze koncerny paliwowe dostają mocne uderzenie – mówi Szczęśniak.

Reklama
Reklama

Według byłego członka władz Orlenu największa polska spółka paliwowa powinna już się przygotowywać na taką ewentualność. Uważa on, że jeśli dojdzie do blokady eksportu rosyjskiej ropy, to tylko na krótki czas. – W tym czasie poradzimy sobie dostawami z innych źródeł – uspokaja menedżer.

Problemem mogą się okazać wysokie ceny surowca. Ceny spotowe są znacznie wyższe od stawek kontraktowych, a eskalacja konfliktu może kurs ropy znacząco podnieść.

Kolejne wyzwanie to stabilność dostaw gazu:  gazociąg przebiega przez Ukrainę.

– Trzeba się liczyć z możliwością działań ukraińskich radykalnych grup, które w odwecie za rosyjską agresję mogłyby zdecydować się na wysadzenie  kawałka rurociągu – mówi Szczęśniak.

Ukraińskim władzom powinno zależeć na uniknięciu takich sytuacji, bo kraj zarabia na przesyle gazu, więc perturbacje z tranzytem odbiłyby się na budżecie. Ale na zachodzie kraju działają radykalne i antyrosyjskie ugrupowania, które mogą okazać się nieobliczalne.

Ograniczenie dostaw gazu do Polski w tym sezonie nie byłoby zbyt szkodliwe. Ciepła zima doprowadziła do ograniczenia zużycia, magazyny są pełne. – Żadnych napięć z powodu braku gazu nie widzę – dodaje Szczęśniak.

Reklama
Reklama

Nie powinno być problemów z zaopatrzeniem w płynny gaz LPG. Z Rosji Polska kupuje blisko 60 proc. zaopatrzenia. Według dyrektora Polskiej Organizacji Gazu Płynnego Andrzeja Olechowskiego brak tego paliwa nam nie grozi. – Sporą część LPG dostajemy z Kazachstanu i Białorusi, jesteśmy w stanie zdywersyfikować dostawy. Mamy trzy terminale morskie, dzięki którym jesteśmy w stanie błyskawicznie przerzucić się na dostawy z Europy Zachodniej. Część paliwa możemy sprowadzać koleją – tłumaczy Olechowski.

Problemem mogą być ceny, bo transakcje spotowe byłyby bardziej kosztowne niż stawki kontraktowe.

Finanse
Worki z dolarami jadą do Rosji. Ich łączna waga przekroczyła już tonę
Finanse
Pęczniejące miliardy Polaków na kontach IKE i IKZE
Finanse
Nowy rekord cen złota – już powyżej 3500 dolarów za uncję
Finanse
Donald Trump rozpoczął szturm na amerykański bank centralny
Finanse
Donald Tusk powołał nowego wiceszefa KNF. Jakie ma zadania?
Reklama
Reklama