Dla scenariuszy inflacyjnych w Polsce największym ryzykiem jest przebieg konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Jeśli nastąpi jego eskalacja, z jednej strony nasza gospodarka może rozwijać się wolniej m.in. przez spadek eksportu, przez co presja na wzrost cen nie wystąpi. Z drugiej strony słabnący złoty i wyższe ceny ropy naftowej, a być może także gazu, oznaczają wzrost inflacji.
Na razie jednak takie scenariusze nie są brane pod uwagę. – Podtrzymujemy naszą dotychczasową prognozę średniorocznego wskaźnika inflacji na poziomie 1,2 proc. w 2014 r. – mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku.
– Kryzys ukraiński, spadek eksportu naszej żywności na Ukrainę i utrzymujące się embargo rosyjskie mogą obniżyć roczny wskaźnik inflacji w Polsce o blisko 0,3–0,5 pp., głównie w drugiej połowie roku. Jeśli dodamy do tego niską presję płacową, inflacja może pozostać poniżej 1,5 proc. do końca roku – przewiduje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Polska. – To dobra wiadomość nie tylko dla przeciętnego Kowalskiego, ale i dla całej gospodarki, gdyż niska inflacja przyczyni się do zwiększenia dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych i w konsekwencji do silniejszego wzrostu spożycia prywatnego – dodaje Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku.
W styczniu inflacja wyniosła 0,5 proc., w lutym – jak podał w piątek GUS – 0,7 proc. W marcu może wynieść 0,6 proc., w kolejnych miesiącach będzie prawdopodobnie wyższa, nie większa jednak niż 1,5–2 proc. To wciąż poniżej celu inflacyjnego Rady Polityki Pieniężnej (2,5 proc.). Dlatego do końca roku nie powinna ona podnieść stóp procentowych.
– Już ostatnia decyzja RPP, o wydłużeniu do końca III kw. okresu stabilizacji stóp, pokazała, że gołębie nastroje w niej są dominujące – zauważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. – Nie możemy także wykluczyć scenariusza, w którym rynek zacznie obstawiać obniżki stóp procentowych – dodaje.