Dwa biliony euro na byłe NRD

Niemców rozpiera duma z dzieła zjednoczenia kraju. ?Za takie pieniądze Polska mogłaby być drugą Japonią.

Publikacja: 07.05.2014 05:13

Dwa biliony euro na byłe NRD

Foto: Creative Commons Attribution-NonCommercial-NonDerivative 3.0

Zjednoczenie Niemiec kosztowało do tej pory niemal 2 biliony euro – taka liczba pojawiła się ostatnio w niemieckich mediach, wywołując pewną konsternację.

– Nie rozumiem dlaczego, w końcu nie było to żadną tajemnicą. Zsumowałem jedynie wartość wszystkich transferów, jakie przepłynęły z zachodu na wschód zjednoczonego kraju od 1990 roku – tłumaczy „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. To właśnie jego wypowiedź w „Die Welt" wywołała obecną dyskusję.

Koszty bez znaczenia

– Z naszych obliczeń wynika, że suma transferów wyniosła 1,6 bln euro, co i tak jest wielkością astronomiczną. Nie chodzi jednak o jej wysokość, lecz o to, jaki jest ogólny bilans zjednoczenia – mówi „Rz" prof. Joachim Ragnitz z prestiżowego instytutu gospodarczego IFO. Nikt nie krytykuje dzisiaj decyzji o odbudowie wschodu Niemiec po zjednoczeniu, i to bez względu na koszty, mimo że dla wielu ekspertów nie ulega wątpliwości, że ogromne pieniądze można by wydatkować znacznie bardziej efektywnie.

Bo suma jest naprawdę imponująca i jest równa całości obecnego zadłużenia Niemiec. To mniej więcej tyle, ile wyn sił sumaryczny budżet Unii Europejskiej przez ostatnie 20 lat, z którego, pamiętajmy, Polska uzyskała ok. 70 mld euro.

A więc 38-milionowa Polska otrzymała wsparcie zewnętrzne 30-krotnie mniejsze niż ponad dwa razy mniej liczebne wschodnie Niemcy. Mimo to osiągnięcia Polski są proporcjonalnie niewiarygodnie bardziej imponujące niż pięciu tzw. nowych landów RFN. O ile w 2011 roku Drezno i Lipsk uchodzące za wzorcowe przykłady sukcesu niemieckiej transformacji miały PKB na mieszkańca w wysokości odpowiednio 22,4 i 23,7 tys. euro, o tyle województwo mazowieckie mogło się pochwalić liczbą 26,7 tys. Nawet różnica pomiędzy Meklemburgią (21,1 tys. euro) a województwem zachodniopomorskim (13,8 tys.) nie odzwierciedla przepaści w osiągnięciach obu regionów. Na korzyść województwa.

– Polska może być dumna ze swych osiągnięć, czego nie można powiedzieć o wszystkich mieszkańcach byłego NRD – mówi prof. Ragnitz.

Wielu z nich, zwłaszcza w wieku emerytalnym, uważa, że w NRD żyło się lepiej. Są przekonani, że byli obywatelami państwa o dużych osiągnięciach socjalnych, w którym nie było drastycznych różnic społecznych. – Co ciekawe, pogląd taki prezentują nierzadko moi studenci z pokolenia urodzonego już po upadku muru berlińskiego – mówi Klaus Schroeder. Pokazuje im więc zdjęcia z dawnych czasów, na których dziesiątki lat po II wojnie Drezno wygląda jeszcze jak zbombardowany Hamburg, co studenci przyjmują z nieskrywanym niedowierzaniem. Takie obrazy kłócą się bowiem z opowieściami rodziców i dziadków, których ogarnia nostalgia na wspomnienie dawnych czasów.

Przy tym średnia emerytura wynosiła w NRD 400 wschodnich marek. Dzisiaj przekracza nierzadko tysiąc euro, przy czym kobiety na zachodzie kraju mogą jedynie marzyć o takich pieniądzach na starość. Ale w NRD niemal wszystkie kobiety pracowały zawodowo, a na zachodzie kraju nieco więcej niż połowa. Stąd różnice.

Skorzystali przede wszystkim emeryci

Jak oblicza Klaus Schroeder, 60 proc. sumy wszystkich transferów trafiło do systemów socjalnych nowych niemieckich landów. To dzięki tym środkom niemal natychmiast po zjednoczeniu renciści, emeryci, bezrobotni, w tym byli funkcjonariusze NRD-owskich służb bezpieczeństwa, samotne matki i wielu innych obywateli nieistniejącego już państwa robotników i chłopów mogło poprawić swój poziom życia. Jest on dzisiaj na poziomie ok. 85 proc. landów zachodnich. Biorąc jednak pod uwagę niższe na wschodzie ceny, współczynnik ten jest zapewne o dziesięć punktów procentowych wyższy.

Semantyczny podział na Wessis i Ossis zanika powoli, ale różnice w mentalności obu grup pozostają. Z sondaży sprzed dwóch lat wynika, że 40 proc. mieszkańców wschodu kultywuje wizerunek swych współobywateli zza Łaby jako aroganckich, chciwych i powierzchownych w ocenach. Jedna czwarta tych ostatnich uważa, że byli obywatele NRD są wiecznie niezadowoleni, nieufni i bojaźliwi. Ale w końcu Bawaria i Szlezwik-Holsztyn to także dwa światy.

Wzajemne uprzedzenia istnieć będą jeszcze długo. Podobnie jak materialne ślady podziału Niemiec. Widać je na przykładzie Berlina, który ma trzy opery, dwa ogrody zoologiczne i trzy wielkie uniwersytety oraz wiele innych dublujących się instytucji na wschodzie i zachodzie miasta. O scaleniu niektórych z nich nie ma mowy, chociaż byłoby to pożądane z ekonomicznego punktu widzenia. Pod tym względem zjednoczony Berlin jest nadal podzielony.

Zjednoczenie Niemiec kosztowało do tej pory niemal 2 biliony euro – taka liczba pojawiła się ostatnio w niemieckich mediach, wywołując pewną konsternację.

– Nie rozumiem dlaczego, w końcu nie było to żadną tajemnicą. Zsumowałem jedynie wartość wszystkich transferów, jakie przepłynęły z zachodu na wschód zjednoczonego kraju od 1990 roku – tłumaczy „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. To właśnie jego wypowiedź w „Die Welt" wywołała obecną dyskusję.

Pozostało 89% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu