Od czasu odkrycia ponad 31 lat temu złóż ropy naftowej, Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) przeszły głęboką transformację. Od zubożałego regionu małych księstw pustyni – do nowoczesnego państwa o wysokim poziomie życia.
Od zubożałego regionu małych księstw pustyni - Galeria
W Emiratach władze starają się, mimo wielkich zysków z ropy naftowej, by gospodarka rozwijała się także w innych sektorach: handlu, logistyce, bankowości, turystyce czy budownictwie (budowy w Dubaju biją wszelkie rekordy świata). Stąd strefy wolnego handlu na terenie całego kraju, a także zerowa (z pewnymi wyjątkami) stawka podatku od przedsiębiorstw oraz dochodów osobistych.
W 2013 r. eksport polskich przedsiębiorstw do ZEA wyniósł ok. 750 mln dolarów, czyli aż o 70 proc. więcej niż rok wcześniej. Import w tym czasie sięgnął 113 mln zł, więc notujemy sporą nadwyżkę w obrotach. Sprzedajemy do tego kraju głównie wszelkiego rodzaju urządzenia, meble czy artykuły spożywcze. Łączna wartość inwestycji polskich firm w ZEA szacowana jest na 150 mln zł. Bezpośrednio działają tam m.in. Can-Pack czy Inglot.
– Na rynku arabskim jesteśmy obecni od kilku lat. Tamtejsze klientki na tyle polubiły nasze produkty, że otwieramy tam praktycznie jeden sklep co dwa, trzy tygodnie – mówi dr Zbigniew Inglot, przewodniczący rady nadzorczej firmy Inglot. Dla niego kluczem do sukcesu, oprócz dobrego produktu, jest pozyskanie solidnego partnera (przy eksporcie do ZEA istnieje obowiązek posiadania emirackiego pośrednika/agenta), a także poznanie obyczajów w tym kraju. – Różnice kulturowe mają bardzo istotny wpływ na sposób prowadzenia działalności na terenie ZEA. Należy dokładnie poznać obyczaje tego państwa i bezwzględnie dostosować się do panujących tam wymogów - podkreśla Zbigniew Inglot.