W Brukseli, Londynie i Luksemburgu zawrzało po informacji agencyjnej, że Europejski Bank Inwestycyjny zamierza przejąć Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju.
W ręce dziennikarzy Agencji Reutera trafił dokument przygotowany na posiedzenie ministrów finansów UE. Wynika z niego, że jest kilka scenariuszy przyszłości EBOR, który w roku 2010 wycofa się z takich krajów, jak m.in. Polska, Czechy czy Węgry, i skoncentruje na wspieraniu projektów w krajach b. ZSRR i na Bałkanach.
Jeden z tych scenariuszy przewiduje likwidację EBOR, inny stworzenie z EBI holdingu finansowego i rozdzielenie zadań między obydwie instytucje. Depeszę brytyjskiej agencji uwiarygodniła wypowiedź jednego z wiceprezesów EBI Matthiasa Kollatza-Ahnena, który ujawnił, że EBI planuje przejąć większościowe udziały w EBOR poprzez systematyczne wykupywanie akcjonariatu krajów, które nie należą do UE. Chęć pozbycia się akcji EBOR wyraziła już Australia. – Mamy bardzo bliskie stosunki z EBI i nie ma żadnego powodu, by mówić o fuzji tych instytucji. Nikt więcej (poza Australią) nie ma zamiaru sprzedawać swoich akcji – oburzył się Jean Lemierre, prezes EBOR. W sumie EBOR ma 61 akcjonariuszy plus UE i EBI.
Pogłoski o zamiarach EBI pojawiły się równocześnie z informacją o zmianie warty na fotelu szefa EBOR. Po dwóch czteroletnich kadencjach z banku odejdzie prezes Jean Lemierre. Za jego prezesury EBOR urósł do rangi ważnej instytucji, która ma wspierać nie tylko gospodarkę, ale i demokrację w b. krajach bloku komunistycznego. Lemierre bardzo otwarcie wyrażał swoje opinie i niekoniecznie był za to lubiany, zwłaszcza w Moskwie i uzbeckim Taszkiencie.
Głównym kandydatem do zastąpienia Lemierre’a jest niemiecki wiceminister finansów Thomas Mirow. Jego kandydaturę poparło już polskie Ministerstwo Finansów, chociaż wcześniej pojawiły się pogłoski o tym, że Polska zamierza wystawić własną kandydaturę – byłego premiera, prezesa Pekao SA Jana Krzysztofa Bieleckiego.