Jutro Parlament Europejski będzie głosował nad nową unijną dyrektywą dotyczącą kredytów konsumenckich. Określa ona wzór oferty kredytowej, dzięki czemu konsumentom łatwiej będzie porównać atrakcyjność ofert banków z różnych krajów. – To byłaby szansa na powstanie wspólnego rynku pożyczek – mówi Helen Kearns, rzeczniczka Komisji Europejskiej.
Dziś kredyty za granicą zaciąga nie więcej niż 1 procent obywateli UE. Dlaczego? – Bo oferty w różnych krajach są tak sformułowane, że dokonanie wyboru byłoby porównywaniem jabłek z gruszkami – twierdzi rzeczniczka. A możliwości konkurowania są ogromne, bo rynek pożyczek konsumenckich wart jest 800 mld euro i rocznie rośnie w tempie 8 procent.
W ofertach sporządzonych według nowego wzoru najważniejsze informacje będzie można łatwo porównać i ocenić – nawet jeśli nie zna się języka kraju, z którego pochodzi bank. Według jednolitych zasad ma być również liczona stopa procentowa. Będzie ona obejmować dodatkowe opłaty, na przykład koszt ubezpieczenia, jeśli jest ono kupowane w banku udzielającym pożyczki lub w powiązanej z nim firmie. Jeśli konsument znajdzie na rynku bardziej atrakcyjną ofertę, będzie mógł w ciągu 14 dni wycofać się z umowy.
Bruksela proponuje też, aby w całej UE obowiązywały te same zasady wcześniejszej spłaty. Klient mógłby zwrócić przed terminem pozostałą część pożyczki, płacąc z tego tytułu 1 procent zwracanej kwoty. Jeśli do końca umowy pozostałoby mniej niż rok, to kara wynosiłaby 0,5 proc. pozostałej kwoty.
Ten punkt budzi największe opory bankowców. Przychylni im eurodeputowani frakcji chadeckiej proponują więc, by w określonych przypadkach bank mógł dochodzić większej kary (np. gdy klient zaciągnął pożyczkę według stałej stopy 5 procent, a w chwili spłaty stopa na rynku wynosi 3 procent). W reakcji na tę propozycję socjaliści i liberałowie przygotowali kompromis: wyjątek tylko wtedy, gdy wystąpi o niego państwo członkowskie.