Eksperci zgodnie oceniają, że z jednej strony taki poziom wykorzystania unijnej pomocy to bardzo niski. Z drugiej jednak prawdopodobnie nie uda się nam zrealizować nawet tak skromnych zamierzeń.
– Niecałe pięć procent wykorzystania w 2008 r. to bardzo mało, choć można było się tego spodziewać. Tym bardziej jest to przykre, że tylko niewielka część tych pieniędzy trafi do przedsiębiorców w formiedotacji inwestycyjnych – komentuje Marzena Chmielewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.
– Wydawanie unijnych pieniędzy przypomina efekt kuli śnieżnej, musimy nabrać rozpędu – komentuje Jerzy Kwieciński, były wiceminister rozwoju. – Mimo to ta prognoza wydaje się mało ambitna. Mamy już doświadczenie, wiemy, jakich błędów należy unikać, poprzeczkę trzeba sobie stawiać wysoko – dodaje Kwieciński. Jego zdaniem ambitniejsze plany zmotywowałyby urzędników do lepszej pracy.
Przyczyną stosunkowo niskich płatności dla beneficjentów jestopóźniony proces przygotowania całej perspektywy finansowejna lata 2007 – 2013. Programy zostały zatwierdzone przez Komisję Europejską w drugiej połowie 2007 r., co spowodowało, że konkursy ruszają dopiero teraz. Dla porównania, w przypadku lat 2004 – 2006 programy były gotowe w 2003 r. Rok później do beneficjentów trafiło 0,5 mln euro, a w 2005 r. (dla którego rok 2008 jest analogiczny) – 2,5 mld zł, czyli7,6 proc. dostępnego wsparcia.
Ministerstwo Infrastruktury informuje, że do beneficjentów trafi tylko 2,3 mld zł z dostępnych prawie 70 mld zł z budżetu UE (3,3 proc.). –To niewiele –komentuje Tomasz Kowalczyk z Polskiego Kongresu Drogowego. –Infrastruktura jest tym obszarem, który mógłby pociągnąć w górę wykorzystanie całej puli nalata 2007– 2013 – dodaje Kwieciński. Środki na nią przeznaczone to ok. 30 proc. wszystkich dostępnych dla nas funduszy.