Rosyjski Gazprom i włoski koncern Eni podpisały drugi aneks do listu intencyjnego z 2007 r., dotyczącego budowy gazociągu. Według agencji Interfax dokument przewiduje m.in. dwukrotne zwiększenie przepustowości morskiego odcinka rury.
– Ten projekt to bardzo ważny krok dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego – mówił w Soczi Berlusconi. – Budując gazociąg za miliardy dolarów wiążemy się z odbiorcą, co zapewnia stabilność sytuacji energetycznej – przekonywał z kolei Putin.
Gazprom podpisał też w Soczi porozumienia z serbskim Srbijagas, bułgarskim Bulgarian Energy Holding (BEH) i greckim DESFA o powołaniu spółek joint venture, które zajmą się budową lądowych odcinków South Stream. Trasa gazociągu ma przebiegać po dnie Morza Czarnego do Bułgarii, gdzie podzieli się na dwie nitki: przez Serbię i Węgry do Austrii oraz przez Grecję do Włoch.
– Spotkanie w Soczi nie jest odpowiedzią na rozmowy w Pradze dotyczące budowy gazociągu Nabucco – zarzeka się strona rosyjska. Jednak eksperci widzą bezpośredni związek między aktywizacją Rosji w sprawie południowej trasy, a ożywieniem, które można zaobserwować wokół konkurencyjnego projektu – gazociągu Nabucco – który omijając Rosję miałby przesyłać do Europy gaz z regionu kaspijskiego. – Moskwa chce trochę zaczarować opinię publiczną, ale na razie to wojna przy mikrofonach – przekonuje „Rz” rosyjski ekspert ds. energetycznych Michaił Krutichin.
Nie ulega wątpliwości, że wbrew temu, co twierdzi Moskwa, to właśnie rosnące zaangażowanie Unii Europejskiej w projekt gazociągu Nabucco zmusza Rosję do zwarcia szyków i demonstracji „sukcesów”.