Przez światową gospodarkę przetoczy się w tym roku największa fala upadłości – twierdzą analitycy firmy Euler Hermes. Z jej raportu, do którego dotarła „Rzeczpospolita“, wynika, że na całym świecie liczba firm bankrutów zwiększy się w porównaniu z ubiegłym rokiem o ponad jedną trzecią.
Analitycy spodziewają się najgorszej sytuacji zwłaszcza w państwach strefy euro. A to bardzo zła wiadomość dla polskich eksporterów. Te kraje to dla nich główny rynek zbytu. – Polskie firmy muszą się teraz liczyć z dużym ryzykiem nieotrzymania zapłaty za swoje towary i usługi – ostrzega główny analityk polskiego oddziału Euler Hermes Tomasz Starus.
W dodatku niebezpieczeństwo to dotyczy również dużych i solidnych do tej pory partnerów. To zasadniczy zwrot w porównaniu z ubiegłymi latami. Wtedy ryzykownymi kontrahentami okazywały się przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa.
Już w pierwszym kwartale tego roku dramatycznie, bo aż o 40 proc., przybyło bankrutów w Wielkiej Brytanii. Tylko w ubiegłym roku splajtowało tam prawie 30 tys. firm. Ten rok ma być jednak dużo gorszy. Jak szacuje Euler Hermes, liczba bankructw ma tam wzrosnąć o ponad połowę. Podobnie ma być w Hiszpanii, Słowacji i na Łotwie. O trzy czwarte wzrośnie w 2009 roku liczba bankrutów w Holandii. W Polsce „tylko“ o jedną czwartą.
Zdaniem Karine Berger, dyrektora działu analiz w Euler Hermes, kwestią czasu są plajty dużej części firm, które dla przetrwania ostatnich miesięcy intensywnie korzystały z rezerw gotówkowych. Jest bowiem mało prawdopodobne, by przetrzymały kolejnych kilka miesięcy pikującej sprzedaży i braku zamówień.