[i]Anna Słojewska z Brukseli[/i]
– W drugiej połowie lipca wszystko zostanie ujawnione – powiedział wczoraj w Brukseli Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej. Decyzja dotyczy 27 państw Unii, więc również w Polsce inwestorzy i klienci dowiedzą się o kondycji sektora bankowego. Z tej decyzji najbardziej był zadowolony hiszpański premier.
– Wyniki pokażą, jak nieuzasadnione są rynkowe pogłoski – mówił Jose Zapatero. Hiszpanii bardzo zależało na publikacji wyników testów odporności banków na kryzys, bo najlepiej w UE wypadły dwie instytucje hiszpańskie: Santander i BBVA. A to dobra wiadomość w czasie, gdy Madryt musi zaprzeczać, jakoby chciał sięgnąć do unijnego programu pomocy, z którego skorzystała już Grecja. Wczoraj zresztą nie tylko Zapatero, ale i inni przywódcy przekonywali, że Hiszpania o żadne pieniądze nie prosi.
Unijni przywódcy nie porozumieli się w sprawie podatku płaconego przez banki, który miałby skompensować część kosztów poniesionych przez narodowe budżety w ramach ratowania banków przed upadłością, a także w przyszłości finansować ewentualne procedury naprawcze.
Część państw, jak np. Luksemburg, uważa, że podatkiem powinny być obłożone transakcje finansowe. Szwecja z kolei optuje za opłatami uzależnionymi od wielkości banków. Bo, jak twierdzi premier Fredriek Reinfeldt, podatek transakcyjny wprowadzony w Szwecji w latach 80. skończył się ucieczką biznesu do Oslo i Sztokholmu. Dlatego później wprowadzono tam fundusz ubezpieczeniowy, który ze składek banków będzie w przyszłości finansował działania zapobiegające kryzysowi. Ostatecznie unijny szczyt uznał, że każdy kraj wprowadzi system według swojego uznania i będzie zarządzał wpływami na poziomie krajowym. Podatek od transakcji może spowodować przeniesienie operacji finansowych poza Unię. Dlatego w przyszłym tygodniu na szczycie G20 w Toronto Europejczycy będą przekonywać innych do wprowadzenia podatku od transakcji.