To znaczy, że co dziewiąta osoba z 72 milionów, które przyjechały na EXPO, którego przesłanie brzmiało: „Lepsze miasta, Lepsze życie”, godziła się na odstanie kilku godzin, żeby tylko zobaczyć pawilon z delikatnej łowickiej wycinanki.
Rekordowe były koszty tej wystawy dla gospodarzy - 60 miliardów dolarów. Więcej, niż wydano na Olimpiadę w Pekinie. 4,2 mld dolarów z tego wydały same władze Szanghaju. Ale i sama wystawa zwiedzana była przede wszystkim właśnie przez Chińczyków, a większość z tych pieniędzy pochłonęła nie sama wystawa, lecz infrastruktura - mosty, drogi, lotnisko, nowe stacje metra. Liczba zwiedzających także była rekordowa i przewyższyła 61 mln zanotowanych w 1961 roku w Osace.
[srodtytul]Tylko się pokazać[/srodtytul]
Poszczególne kraje przechodziły same siebie, żeby pokazać się w Szanghaju z jak najlepszej strony. Duńczycy, ku oburzeniu własnych obywateli, wywieźli z Kopenhagi syrenkę i na 6 miesięcy ustawili ją na EXPO. Francuzi udekorowali swoje wnętrza wypożyczonymi z Louvre obrazami impresjonistów. Kanadyjczycy wabili publiczność występami Cirque de Soleil. Saudyjczycy za 160 mln dolarów pokazali jak wygląda prawdziwa pustynia. Polska w pawilonie, który podatników kosztował 10 mln dolarów, pokazała swoją kulturę, organizowała spotkania i seminaria biznesowe, przekonywała do rodzimej kuchni, co się udało do tego stopnia, że efektem jest stworzenie w Szanghaju Polskiego Centrum Handlu i Dystrybucji Produktów Rolno-Spożywczych. Wiesław Różański, szef Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego, który w Szanghaju podczas ostatniego półrocza był kilkakrotnie zachęca polski biznes do korzystania z usług centrum. Można tu uzyskać wsparcie i załatwić w jednym miejscu formalności umożliwiające wejście na chiński rynek. W pojedynkę łatwe to nie jest. Komisarz Generalny polskiego pawilonu, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, Sławomir Majman nie ukrywa, że efekt polskiej obecności przeszedł nawet jego oczekiwania.
Ale Expo, to przede wszystkim „świat w pigułce” dla samych Chińczyków. Najczęściej takich, którzy jeszcze nie zdążyli wybrać się poza granice kraju, czasami nawet poza swoje miasteczko i wioskę. Dla nich podróż do Szanghaju, nie mówiąc już o samym EXPO, to przeprowadzka do innego świata. Zjechali tam tysiące kilometrów z północy, południa i zachodu. Najczęściej bardzo uciążliwa kilkudniowa podróż autobusem do Szanghaju była nagrodą za dobrą pracę. — Ponieważ głównymi zwiedzającymi byli Chińczycy, właśnie z myślą o nich urządziliśmy nasz pawilon - mówił „Rz” Sławomir Majman. „Gospodarzem” polskiego pawilonu był gadający po chińsku smok, który ku uciesze publiczności kilka razy dziennie wyśpiewywał „Miała baba koguta”. W polskim pawilonie zwiedzający mogli się rozgościć,rozłożyć jedzenie. Tak jak robią to w parkach całymi rodzinami.