– Z porównania cen wywoławczych mieszkań używanych w dużych miastach wynika, że w trzech przypadkach stawka za mkw. spadła w ciągu roku o ponad 400 zł – mówi Marcin Drogomirecki, ekspert portalu nieruchomości Oferty.net. – Aż o 491 zł staniał mkw. mieszkania z drugiej ręki w Warszawie, o 466 zł w Krakowie oraz o 428 zł we Wrocławiu. A to oznacza, że cena ofertowa dużego, np. 80-metrowego mieszkania w tych miastach, i to bez uwzględniania opustu, jest dziś o ok. 35 tys. zł niższa niż przed rokiem.
Wpływ na spadek cen na rynku wtórnym mają obniżki na osiedlach budowanych przez firmy deweloperskie.
Taniej od dewelopera
Z badań firmy Reas wynika, że pierwszy raz od 2007 r. średnia cena nowych mieszkań w Warszawie wyniosła na koniec 2011 r. poniżej 8 tys. zł (wszystkich lokali oferowanych: i tych, których budowa trwa, i tych dawno gotowych). Jeśli jednak wzięlibyśmy pod uwagę mieszkania wprowadzane przez deweloperów do sprzedaży w stolicy w czwartym kwartale ub.r. (1,9 tys. lokali), okazałoby się, że jest jeszcze taniej. Przeciętnie za taki lokal deweloperzy chcieli 7,1 tys. zł. To dużo mniej, niż wynosi średnia oferta na rynku wtórnym – 8,6 tys. zł za mkw. wg portalu Oferty.net.
Mariusz Kania, prezes sieciowej agencji nieruchomości Metrohouse & Partnerzy, zwraca uwagę, że spadki cen na rynku pierwotnym są związane ze zmianą podejścia deweloperów do inwestycji. – Firmy wprowadzają na rynek mieszkania z segmentu popularnego, zbudowane najczęściej w gorszych lokalizacjach. Zmniejszają zaś udział w podaży mieszkań o podwyższonym standardzie – wyjaśnia Mariusz Kania.
Sentymenty szkodzą
Bolesław Drapella, prezes serwisu nieruchomości Morizon.pl, zwraca uwagę, że jest kilka powodów różnic w cenach mieszkań nowych i z drugiej ręki. – Sprzedający na rynku pierwotnym są profesjonalistami o nastawieniu inwestycyjnym. Szybciej więc reagują na realia rynkowe i nie są sentymentalnie związani ze sprzedawaną nieruchomością. Często też znacznie lepiej wiedzą, o ile jeszcze mogą opuścić cenę nieruchomości, aby transakcja była opłacalna – tłumaczy Drapella. Dodaje, że w przypadku rynku wtórnego sprzedającymi są osoby prywatne, związane emocjonalnie ze swoimi mieszkaniami, często z drogimi kredytami walutowymi. Dlatego nie są gotowe na takie rabaty jak deweloperzy.