Ministerstwo wybrało właśnie 15 branż i zamierza wydać w ciągu trzech lat na ich zagraniczną promocję ok. 250 mln zł („Rz" pisała o tym wczoraj). – Być może jest to przemyślana koncepcja, ale szkoda, że nie konsultowano jej z reprezentacją biznesu – mówi Arkadiusz Protas, wiceprzewodniczący BCC. – To kosztowny projekt, a my nie wiemy, na jakiej podstawie wybrano branże i w jaki sposób powiązano je z określonymi przez resort rynkami. Trochę przypomina to gospodarkę centralną – zauważa Protas. Dodaje, że wciąż brakuje spójnej promocji polskiej gospodarki za granicą.
– To projekt realizowany w ramach programu operacyjnego „Innowacyjna gospodarka" i o jego potrzebie wiadomo było już przed rokiem 2007 – zauważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomista PKPP Lewiatan. Lista branż jej zdaniem wybrana jest w miarę odpowiednio (między innymi jubilerska, odzieżowa, przemysł obronny, żywność, meble, stolarka okienna, produkcja sprzętu medycznego, kosmetyczna, IT), ale nie ma na niej producentów wyrobów chemicznych. – Mam nadzieję, że promocja będzie dotyczyła tego, co innowacyjne i nietuzinkowe, a nie całych branż – ekonomistka jako przykład podaje przemysł odzieżowy. Powinniśmy tu promować wzornictwo i prace projektantów.
Andrzej Arendarski, szef KIG, uważa, że wciąż jako kraj nie mamy marki. A przy promowaniu eksportu ważne jest, by branże były dobrze wybrane oraz by promować je z publiczno-prywatnych pieniędzy, a nie tylko publicznych. – A to oznacza, że należy włączyć do programu reprezentacje branż, a nie tworzyć osobną administrację.
Andrzej Malinowski, szef konfederacji Pracodawcy RP, uważa, że pieniądze publiczne, budżetowe powinny być przeznaczone na promocję marki Polski. Program Ministerstwa Gospodarki powinien być częścią spójnej strategii budowania przewag konkurencyjnych polskich firm. Malinowski zastanawia się, czy lista branż nie jest zbyt tradycyjna. – Za mało tam innowacji, bo srebro i bursztyn trudno uznać za innowacyjne.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek dodaje, że dobrze, iż resort zamierza zachęcić małe i średnie firmy do prezentowania się na zagranicznych targach. – Wiele firm obawia się zagranicznych rynków. Gdy pojadą na targi, zobaczą, że często są konkurencyjni i pozbawią się tej niepewności. To spowoduje, że nasza gospodarka będzie bardziej otwarta – tłumaczy ekonomistka.