E-pieniądz rośnie w siłę

Wirtualnie przelewamy co roku prawie trzy razy tyle środków, ile wynosi wartość naszego PKB

Publikacja: 04.05.2012 02:50

E-pieniądz rośnie w siłę

Foto: Bloomberg

Dla coraz większej liczby osób ich pieniądze są jedynie zapisem na koncie. Żywej gotówki prawie nie widzą na oczy. Wynagrodzenia wpływają na rachunki bankowe, a stamtąd od razu płyną dalej.

Elektronicznym zleceniem spłacamy raty kredytów lub wzbogacamy lokaty bankowe, opłacamy rachunki za prąd, gaz, wodę, telefony, czynsz itp. Do tego dochodzą zakupy przez Internet czy płatności kartą np. w sklepach. Obrót między firmami i instytucjami jeszcze bardziej opiera się na wirtualnym pieniądzu. Można podejrzewać przykładowo, że cały budżet państwa to zapisy na kontach, a nie monety i banknoty.

4 biliony złotych rocznie

Nic dziwnego, że e-pieniądz rośnie w siłę. Jeszcze w 2003 roku klienci banków wydawali miesięcznie ponad 58 mln zleceń elektronicznych przelewów. Ich wartość wynosiła prawie 170 mld zł. To transakcje o wartości poniżej 1 mln zł, czyli bez tzw. zleceń wysokokwotowych, które dokonywane są przez osoby indywidualne, firmy i urzędy publiczne (np. wypłata wynagrodzeń).

W ostatnim kwartale ubiegłego roku liczba zleceń w tym systemie wzrosła już do 121 mln miesięcznie (wzrost prawie o 110 proc.), a miesięczne obroty wynoszą już 330 mld zł (wzrost o 94 proc.).

Rocznie to niemal 4 bln zł. Dla porównania – produkt krajowy brutto, a więc wartość tego, co „wyprodukowaliśmy" my wszyscy, wynosi około 1,5 bln zł. Jednocześnie intensywnie rośnie obrót bezgotówkowy za pomocą kart płatniczych. Jeszcze w 2003 roku na rynku było 14,6 mln kart, dziś już 32 mln. Osiem lat temu miesięcznie dokonywano kartami transakcji o wartości 4,8 mld zł, dziś siedem razy więcej – 34,3 mld zł. To oznacza wzrost o 260 proc. w ciągu ośmiu lat.

Mimo że elektroniczny obrót rośnie, gotówka łatwo się nie poddaje. Patrząc z długookresowej perspektywy, jej udział w podaży pieniądza co prawda sukcesywnie spada – w 1996 r. było to ponad 16 proc., a na koniec 2011 r. już 11,5 proc. – ale wartość monet i banknotów w obiegu wciąż rośnie, i to dosyć szybko. W ciągu ostatnich 15 lat zwiększyła się o 330 proc. – do ok. 100 mld zł.

Ile złota w pieniądzu?

Gdyby jednak wszyscy uczestnicy rynku musieli nagle wrócić do obrotu całkowicie gotówkowego, pieniędzy zabrakłoby bardzo szybko. Środki na naszych rachunkach w bankach w praktyce nie mają dzisiaj pokrycia ani w monetach, ani w banknotach. Nie mówiąc już o złocie. Dawniej, za czasów tzw. parytetu złota, wartość pieniądza ustalano, opierając się na ilości kruszcu, jaką banki centralne trzymały w swoich skarbcach. Parytet przyjęty w Polsce w 1924 roku, w wyniku reformy monetarnej Władysława Grabskiego, ustalał wartość jednej złotówki na 0,1687 grama złota. Dzisiaj za złotówkę kupilibyśmy zaledwie 0,006 gr złota, a kruszec, jaki trzyma nasz bank centralny (nieco ponad 100 ton złota o wartości około 19 mld zł), wystarczyłby na pokrycie nieco ponad 2 proc. pieniądza krążącego w gospodarce, którego masa na koniec marca wynosiła ponad 873 mld zł. Dla porównania – w Stanach Zjednoczonych, które trzymają najwięcej złota na świecie (ponad 8 tys. ton), jego wartość wystarcza na pokrycie tylko 470 mld dol. z ok. 9,8 bln dol. pieniądza na rynku, czyli niecałe 5 proc.

Najcenniejsze jest zaufanie

Po zniesieniu parytetu złota wartość pieniądza opiera się więc głównie na zaufaniu – wierzymy w to, że w każdym momencie nasz zapis na rachunku możemy zamienić na gotówkę, której wartość będzie mniej więcej stała.

O to dba bank centralny, który reguluje ilość pieniądza w obiegu i pilnuje, aby banki zawsze miały tyle gotówki, po ile zgłaszają się klienci. Na co dzień trzymają one w sejfach minimalne zapasy papierowego pieniądza. Jak wynika z obliczeń ekspertów, gdyby pewnego dnia wszyscy Polacy chcieli wypłacić wszystkie pieniądze ze swoich rachunków, gotówka skończyłaby się zapewne już po kilku minutach.

W kasach w gotówce banki trzymają tylko niecałe 3 proc. tego, co mamy na rachunkach bieżących i 1 proc. wszystkich naszych depozytów. Resztę (po oddaniu 3,5 proc. na rezerwę do banku centralnego) banki przeznaczają na udzielanie kredytów i inwestują – w obligacje czy akcje.

W każdej chwili mogą jednak kupić gotówkę od banku centralnego, który trzyma zapasy w swoim skarbcu. Ile tego jest? Tym bank się nie chwali. Zwłaszcza że w każdej chwili może dodrukować więcej. Sprawdza się to choćby w sytuacjach nadzwyczajnych, takich jak jesienią 2008 roku, kiedy po wybuchu kryzysu finansowego Polacy wycofywali pieniądze z lokat bankowych i funduszy inwestycyjnych. Wartość gotówki w obiegu wzrosła wówczas o prawie 10 proc.

BANKI CENTRALNE PRZEPRASZAJĄ SIĘ ZE ZŁOTEM

Banki centralne na całym świecie trzymały na koniec kwietnia tego roku ponad 30 tys. ton złota.

Po tym, jak w ostatnich dwóch dekadach pozbywały się kruszcu ze swoich skarbców, teraz zaczynają na nowo doceniać jego trwałość. W trzecim kw. 2011 r. kupiły aż 150 ton – ponad dwukrotnie więcej niż w całym roku 2010. Najwięcej kruszcu, bo aż ponad 8 tys. ton, mają USA.

To prawie 80 proc. amerykańskich rezerw. W Europie w złoto najbardziej wierzy Portugalia. Szlachetny metal stanowi ponad 90 proc. rezerw kraju. Banki centralne całej Unii Europejskiej  mają prawie 11 tys. ton złota. Polska na tym tle wypada blado.

W skarbcu NBP mamy niewiele ponad 100 ton złota. Jego wartość to dzisiaj niecałe 6 mld dolarów (ok. 19 mld zł). Tym samym szlachetny kruszec stanowi ok. 6 proc. naszych rezerw walutowych, które w ciągu ostatnich 5 lat podwoiły się i wynoszą ok. 75 mld euro. Trzymamy je głównie w papierach skarbowych.

Powiedzieli dla „Rz"

Dobiesław Tymoczko - z-ca dyrektora w dpt. systemu finansowego NBP

Każdy bank komercyjny ma zdeponowane środki na rachunku w banku centralnym. Na koniec marca było to ponad 28 mld zł. Kiedy bank potrzebuje gotówki, zwraca się do NBP, a ten odpisuje mu odpowiednią część środków z rachunku i w zamian wydaje papierowy pieniądz. Każdy bank centralny ma wystarczające zapasy gotówki. Regularnie robi też prognozy i przewiduje, kiedy banki mogą zgłaszać większe zapotrzebowanie na gotówkę. To może być teraz – przed majówką, także przed wakacjami czy świętami. Dlaczego poziom gotówki w obiegu jest w miarę stały? Jak mawiał Charles Goodhart, brytyjski ekonomista, były członek rady polityki pieniężnej, ludzie będą trzymać gotówkę, dopóki istnieją miejsca, gdzie klient woli zapłacić banknotem niż kartą. A nie przy każdym zakupie chcemy pozostawiać swoje dane, jak to się dzieje przy płatności kartą. Płatności elektroniczne są też wykluczone w szarej strefie. Ilość gotówki w obiegu jest wyznacznikiem skali obrotu nierejestrowanego w danym kraju.

Janusz Diemko - prezes First Data, właściciela marki Polcard

Polacy wciąż kochają gotówkę. Aż 70 proc. transakcji na kartach debetowych to wypłata pieniędzy z bankomatów. Młodsze pokolenie potrafi prawie obyć się bez gotówki, czemu sprzyja rozwój technologiczny – płatności mobilne, karty bezstykowe również w formie breloczków, naklejek i zegarków, karty przedpłacone dla nieubankowionych, wirtualne środki płatnicze (typu Facebook credits, Zynga, Boku) oraz wiele mobilnych aplikacji bez technologii NFC, które umożliwiają zapłaty za towary wirtualne i w sklepach oraz transfery pomiędzy ludźmi. Starsze pokolenie wciąż jednak żyje całkowicie w świecie brzęczącego czy szeleszczącego pieniądza. W ostatnich latach gotówka przeżywa nawet coś w rodzaju renesansu także w innych krajach, bo w czasie kryzysu to ona cieszy się największym zaufaniem konsumentów. Co by było, gdybyśmy my wszyscy, uczestnicy rynku, musieli nagle wrócić do obrotu całkowicie gotówkowego? To chyba niemożliwe w krótkim okresie, po prostu bardzo szybko zabrakłoby pieniędzy na rynku; bank centralny musiałby dodrukować banknoty.

Dla coraz większej liczby osób ich pieniądze są jedynie zapisem na koncie. Żywej gotówki prawie nie widzą na oczy. Wynagrodzenia wpływają na rachunki bankowe, a stamtąd od razu płyną dalej.

Elektronicznym zleceniem spłacamy raty kredytów lub wzbogacamy lokaty bankowe, opłacamy rachunki za prąd, gaz, wodę, telefony, czynsz itp. Do tego dochodzą zakupy przez Internet czy płatności kartą np. w sklepach. Obrót między firmami i instytucjami jeszcze bardziej opiera się na wirtualnym pieniądzu. Można podejrzewać przykładowo, że cały budżet państwa to zapisy na kontach, a nie monety i banknoty.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje