To przede wszystkim efekt ograniczania lokalnych wydatków inwestycyjnych. Organizatorzy emisji zakładają mimo wszystko, że rodzący się dopiero w Polsce rynek obligacji komunalnych nie załamie się. Jego podporą mają być spółki zależne od samorządów i mniejsze miasta i gminy.
Po trzech latach emisji obligacji o rekordowych wartościach (ok. 4,4-4,5 mld zł rocznie) samorządy chcą ograniczyć swoją aktywność na tym rynku. Plany na 2012 r. to tylko 2,3 mld zł. Spory w tym udział mają największe miasta. W Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku nie przewidziano żadnych emisji. W zeszłym roku tylko te cztery metropolie uzyskały 1,22 mld zł (z czego 600 mln zł sama Warszawa).
– Do połowy roku planujemy podpisać już wszystkie umowy o dotacje z funduszy unijnych, w tym także na największe projekty inwestycyjne. Będziemy więc mogli uzyskać zwrot wcześniej zainwestowanych środków. To znacznie zmniejsza nasze potrzeby pożyczkowe – wyjaśnia Teresa Blacharska, skarbnik Gdańska. Warszawa ma na tyle dobrą kondycję finansową, że choć jej inwestycje mają być o 1 mld zł wyższe niż w 2011 r., to i tak miasto nie chce ani emitować obligacji, ani nawet zaciągać pożyczek. Z kolei Poznań robi sobie lekką przerwę inwestycyjną, więc potrzebuje mniej pieniędzy z rynku.
Maleją także apetyty samorządów na kredyty i pożyczki. Planowane zapotrzebowanie na 2012 r. to ok. 13,7 mld zł, czyli o 5 proc. mniej niż w 2011 r. i 20 proc. mniej niż w 2010 roku.
– Mniejsze plany dotyczące kredytów oraz emisji obligacji to m.in. efekt inwestycji. Bo samorządy wciąż sporo wydają na rozwój, ale już nie tyle co rok czy dwa lata temu – podkreśla Piotr Galas, dyrektor departamentu klienta sektora publicznego w PKO BP. W tym roku władze lokalne zaplanowały inwestycje za 47,5 mld zł. To teoretycznie więcej niż 41,3 mld zł w 2011 r., ale na koniec roku ta kwota – biorąc po uwagę dotychczasowe wynki – stopnieje zapewne do ok. 40 mld zł.