Reklama

Jak trwoga to do NBP

Polityczne ataki stały się już częścią najnowszej historii banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej.

Publikacja: 25.01.2013 23:05

Jak trwoga to do NBP

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Publiczne nawoływania do cięcia stóp przybrały właśnie postać punktowania konkretnych członków RPP. W piątek premier Donald Tusk zaapelował do Jerzego Hausnera, żeby podejmował z refleksem decyzje, które mogą pomóc polskiej gospodarce. To reakcja na opinię Hausnera, że Polskę czeka trudniejszy czas w gospodarce niż w 2009 r. – Jerzy Hausner jest konsekwentnie sceptyczny, jeśli chodzi o obniżanie stóp procentowych, co nie sprzyja w mojej ocenie skutecznej walce z kryzysem na tym etapie, na którym jesteśmy. Mam więc nadzieję, że ten pesymizm profesora przełoży się także na stosowne działania w RPP – powiedział Tusk dziennikarzom.

Hausner w drugiej połowie ubiegłego roku konsekwentnie opowiadał się przeciwko obniżkom stóp. Do ciekawej sytuacji doszło w październiku, kiedy tuż przed posiedzeniem Rady prezes Marek Belka praktycznie zapowiedział rozpoczęcie cięć. Ale do obniżki nie doszło – Belka po raz pierwszy w swojej kadencji został przegłosowany. Mówiło się wówczas o narastającym konflikcie pomiędzy przyjaciółmi ze wspólną polityczną przeszłością (w rządzie Leszka Millera Belka był ministrem finansów, a Hausner ministrem pracy). Jerzy Hausner dopiero w listopadzie poparł obniżkę stóp o 0,25 pkt proc.

Premier dołączył tym samym do ministra finansów, który uznał niedawno, że rozczarowujące dane o PKB za III kwartał są po części efektem błędów w polityce monetarnej, i dodał, że oczekuje serii obniżek stóp. Sposób, w jaki premier apeluje do członków RPP, wzbudza protesty. – Nie można działać w taki sposób. Jeśli premier ma coś do powiedzenia Jerzemu Hausnerowi czy komukolwiek z RPP, to powinien się z nim spotkać, a nie komunikować się poprzez media. To jest zbyt poważna sprawa, żeby zachowywać się tak niepoważnie – ocenia ostro Mirosław Gronicki, minister finansów w rządzie Marka Belki. Gronicki nie pochwala nacisków rządu na władze monetarne, ale nie spodziewa się, aby przerodziły się one w konflikt podobny do zdarzających się między kolejnymi ekipami rządzącymi a bankiem centralnym w przeszłości.

Ataki w czasie spowolnienia

Tradycja sporów sięga połowy lat 90., kiedy ówczesny wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko toczył boje z Hanną Gronkiewicz-Waltz o politykę stóp procentowych. Zarzucał ówczesnej prezes, z wykształcenia prawniczce, niekompetencję. Kiedy po wygranej Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich Kołodkę zastąpił Marek Belka zaczął od łagodzenia atmosfery pomiędzy NBP a MF. Belka bronił też niezależności banku centralnego (kierowanego już przez Leszka Balcerowicza), kiedy ówczesny szef rządu Leszek Miller ostro żądał obniżek stóp procentowych. – Belka przekonywał Millera, że taki atak na bank centralny zostanie na Zachodzie odebrany jako atak na niezależność NBP, co tylko zaszkodzi Polsce – mówi „Rz" rozmówca zbliżony do rządu Millera.

W Radzie pierwszej kadencji na potyczkach słownych się nie skończyło. Pojawiły się nawet próby zmiany ustawy o NBP i rozszerzenia gremium z 10 do 16 członków, tak aby pojawiły się tam osoby, które będą prowadzić luźniejszą politykę pieniężną. Rząd oskarżał Radę, że w latach 2001–2002 doprowadziła gospodarkę niemal do recesji. – Wtedy się okazało, że racja jest po stronie rządu. Teraz zapowiada się, że też tak będzie – mówi Krzysztof Rybiński, wiceprezes NBP w czasach, kiedy na czele banku centralnego stał Balcerowicz. Do historii przeszły też próby polityków dotyczące rozwiązania części tzw. rezerwy rewaluacyjnej (tworzonej przez bank z uwagi na ryzyko kursowe).

Reklama
Reklama

Rybiński uważa, że obecna Rada wciąż powinna mocno ciąć stopy, ponieważ czekają nas co najmniej trzy lata bardzo kiepskiego wzrostu, a nawet stagnacji. – Rząd o tym wie i dlatego tak naciska – mówi były wiceprezes NBP. Dodaje, że w relacjach pomiędzy bankiem a rządem jest jedna podstawowa prawidłowość. – Jak wzrost jest solidny, to zawsze jest sielanka. Jak zaczynamy spowalniać i pojawia się widmo wysokiego bezrobocia, to zaczyna się przepychanka słowna – przypomina.

Za czasów RPP drugiej kadencji napięcia rosły głównie na linii prezes NBP–członkowie Rady i dotyczyły polityki stóp procentowych i decyzji personalnych. To w tym czasie Leszek Balcerowicz przegrał 15 głosowań o zmianę nastawienia w polityce pieniężnej i zmianę stóp procentowych. Rozmówcy „Rz" teraz też zwracają uwagę na głęboki podział w samej Radzie, który powoduje, że ruchy niektórych członków bywają emocjonalne i podyktowane poglądami politycznymi. – Trzech członków RPP to tzw. członkowie prezydenccy, wybrani przez śp. Lecha Kaczyńskiego. Ich zdania nikomu nie uda się zmienić – będą głosowali przeciwko obniżkom. Z drugiej strony w Radzie zasiada Andrzej Bratkowski, który jest mocno związany z  ministrem finansów Jackiem Rostowskim – analizuje w rozmowie z „Rz" jeden z byłych członków RPP.

Bratkowski już lipca 2012 r. głosował za głębszymi cięciami stóp (w grudniu złożył wniosek o obniżkę aż o 1,5 pkt proc.). Kiedy przed Markiem Belką prezesem NBP był Sławomir Skrzypek, Bratkowski zagroził wręcz odejściem z Rady, gdy powołani przez Kaczyńskiego członkowie zarządu próbowali zmienić zasady wyliczania zysku NBP, tak aby jak najmniej trafiło do budżetu. Zdaniem rozmówców „Rz" w tym roku spory o zysk mogą się powtórzyć. – Rząd powinien pamiętać, że NBP go wspiera choćby wpłatą z zysku. W poprzednich dwóch latach było to 8 i 6 mld zł. W 2012 roku NBP także wypracował dodani wynik, którym się podzieli, choć nie jest on tak wysoki, jak w latach poprzednich  – mówi jeden z ekonomistów.

Wzorowe relacje

Za kadencji Belki relacje na linii rząd–NBP były wyjątkowo poprawne. – Prezes jest nastawiony ugodowo. Był po obu stronach, więc rozumie też ministra finansów – mówi Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu.  Przyznał to zresztą sam Belka. - Punkt widzenia jest zależny w dużej mierze od tego jakie się stanowisko pełni - stwierdził.

– Ministrowi zależy na tym, aby krótkookresowe stopy procentowe spadły, bo chce się tanio zadłużać na krótki termin. Emitując bony skarbowe, płaciłby większe odsetki, niż sprzedając kilkuletnie obligacje – tłumaczy Gronicki. Do pożyczenia w tym roku wciąż mamy jeszcze blisko 90 mld zł, a im większych obniżek stóp spodziewa się rynek, tym taniej finansuje się rząd.

Na razie członkowie RPP oficjalnie nie podnoszą rękawicy rzuconej przez rządzących. – Konflikt interesów między rządem a Radą jest naturalny – mówi „Rz" jeden z obecnych członków RPP. I dodaje, że zarzuty ministra finansów nie robią wrażenia na członkach gremium i na pewno nie spowodują, że ci, którzy są przeciwni głębszym niż 0,25 pkt proc. obniżkom stóp procentowych, zmienią zdanie. – Mogą się wręcz usztywnić .

Reklama
Reklama

– Przez kryzys na świecie doszło do przewartościowania opinii i w niektórych krajach otwarcie mówi się o tym, że dobry bank centralny to taki, który wspiera politykę rządzących i pobudza wzrost gospodarczy. Kiedyś za to zapłacimy, ale póki co nikt o tym nie myśli  – wskazuje Rybiński. Ekonomiści przyznają, że to kryzys  wymusza wspołpracę i choć widać naciski na NBP, to bank i tak jest w awangardzie. – Naciski to są dopiero na inne banki centralne w krajach przeżywających większe kłopoty – przyznaje jeden z rozmówców „Rz".

—czu

Finanse
Otwarta droga pomocy Ukrainie. Aktywa Rosji zamrożone bezterminowo
Finanse
Walka o zamrożone aktywa. Bank Rosji grozi Unii Europejskiej
Finanse
Zamrożone aktywa, ale roszczenia gorące. Tak Kreml chce zastraszyć Europę
Finanse
Osiem tysięcy wierzycieli Cinkciarza. Syndyk prześledzi księgi rachunkowe spółki
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Finanse
BIK w centrum innowacji: dane i edukacja napędzają rozwój sektora
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama