Ameryka trochę zamknięta

Budżetowy pat w USA może zostać rozwiązany w każdej chwili. Nie zmieni to jednak faktu, że Amerykanie zafundowali światu spektakl, którego wiele osób nie rozumie.

Publikacja: 12.10.2013 01:36

Statua Wolności, jeden z symboli Nowego Jorku, jest teraz niedostępna dla turystów. Fot. Mark Lennih

Statua Wolności, jeden z symboli Nowego Jorku, jest teraz niedostępna dla turystów. Fot. Mark Lennihan

Foto: AP

No bo dlaczego plan zagwarantowania planu opieki zdrowotnej wszystkim Amerykanom jest aż tak kontrowersyjny? I dlaczego to wszystko wydarzyło się akurat w momencie, kiedy gospodarka zaczęła dawać wyraźne oznaki ożywienia.

Jak kruche jest to ożywienie, widać po prognozach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który właśnie obniżył perspektywy wzrostu PKB w USA na ten rok z 1,7 do 1,6 proc. Różnica niby niewielka, ale chodzi przecież o największą gospodarkę świata i ważny jest każdy ułamek punktu procentowego. Bo ma on wpływ na globalne finanse i nastroje.

Na pozór nic się nie dzieje. Samoloty lądują, pociągi odjeżdżają, restauracje są otwarte. A Ambasada USA w Warszawie nie notuje żadnych zakłóceń w wydawaniu wiz na wjazd do tego kraju. I jej pracowitości trudno się dziwić. Przy 60 tys. wiz wydawanych rocznie w cenie za jedną 160 dol. szkoda byłoby rezygnować z takiego przychodu.

W samych Stanach tańsze są paliwa na stacjach, bo jednak wobec paraliżu dużej części administracji popyt na transport znacznie zmalał. Staniała i ropa, bo USA nie mają budżetu. Więc koło się zamyka.

Bez pytania o kielbasa

Wjeżdżamy na terytorium amerykańskie także bez problemów. Może tylko kontrola paszportowa jest trochę mniej uciążliwa, milsza, krótsza, pytania o plany pobytu w USA mniej dociekliwe, bo funkcjonariuszom bardziej się spieszy, a chcą uniknąć kilkugodzinnych kolejek, które i tak będą musieli obsłużyć. Łagodniejsza jest także kontrola celna i chociaż przy jej przejściach powstają spore kolejki, to jednak funkcjonariusze dość liberalnie traktują bagaż przyjezdnych.

Nie słyszę sakramentalnego pytania: – Do you have kielbasa? Oczywiście, że nie mam, bo wiem, czym to grozi. Ale funkcjonariuszka latynoskiego pochodzenia tylko się uśmiecha i pozwala przejść bez jakiejkolwiek kontroli. Tyle że obok widzę rozbebeszone bagaże pełne tropikalnych owoców, których przywóz do USA także jest kategorycznie zabroniony.

Disneyland to za mało

Dla cudzoziemca, który przyleciał do Nowego Jorku nie tylko na zakupy, efekty budżetowego pata są już mocno widoczne. Nie można zwiedzać Statui Wolności. Jeden z kultowych zabytków Wielkiego Jabłka jest zamknięty. Można sobie na nią popatrzeć z okienka promu czy statku wycieczkowego, albo – ale to już tylko dla wybranych – z wielkiego tarasu 48. piętra pierwszego ukończonego wieżowca, który został już wybudowany na terenie World Trade Center zniszczonego 11 września 2001 r.

Narzekają jednak touroperatorzy, bo wielu ich partnerów odwołało przyjazd grup zorganizowanych. Podobny los jak Statuę Wolności spotkał 401 fantastycznych parków narodowych, ogrodów zoologicznych i 19 muzeów.

Biura podróży dwoją się i troją, by zaproponować alternatywne programy, ale nie dla wszystkich są one atrakcyjne. W ostateczności zgadzają się na odszkodowania, ale ostrzegają, że będą to bardzo nieliczne przypadki. Nie wystarczy, że np. chiński turysta nie może zobaczyć wodospadu Niagara, a Brytyjczyk nie pójdzie do Smithsonian Museum. Jako rekompensaty są oferowane prywatny Disney World czy Grand Canion, którego zamknąć nie można.

Nie można jednak zwiedzić Yellowstone, niedawno otwartego po pożarach Yosemite National Park czy więzienia Alcatraz w San Fracisco. I za to touroperatorzy będą musieli oddawać pieniądze.

Nie przychodźcie do pracy

Amerykanie nie mogą odebrać paszportów, bo nie pracuje administracja federalna. Wyliczono, że 200 tys. dokumentów podróży zostało w szufladach urzędników. A oni sami otrzymali polecenie: nie przychodźcie do biur, bo będą zamknięte. Naturalnie nie dotyczy to służb miejskich, kontrolerów ruchu lotniczego czy kontroli granicznej.

Dla cudzoziemca, który przyleciał do Nowego Jorku nie tylko na zakupy, efekty budżetowego pata są mocno widoczne

Dla tych, którzy zostali w domach i liczą, że jest to po prostu czas wolny – za który, tak jak i w poprzednich wypadkach, otrzymają pełne wynagrodzenie, bo tak mówi prawo – we wszystkich stacjach telewizyjnych są litanie porad: odpocznij, zajmij się rodziną, posprzątaj mieszkanie, przygotuj auto do zimy. Przecież tyle jest do zrobienia.

Ale z drugiej strony i pouczenia: nie myślcie, że skoro rząd stanął w miejscu, to można nie płacić podatków.

Ale już z dostępem do dotowanych przez państwo farmaceutyków są problemy. Amerykanie jednak zapewniają, że nie ma tragedii, bo pracownicy służby zdrowia dokonują wręcz cudów i ta branża kulawo, ale działa. I to mimo że to ona stała się kością niezgody.

Nie ma co liczyć na rządowe kredyty i granty, bo okienka z wypłatami zostały szczelnie zamknięte. Pieniędzy – po 100 tys. dol. nie otrzymują też rodziny amerykańskich żołnierzy, którzy polegli w czasie zagranicznych misji. Ale prezydent Barack Obama zadbał o to, by bezrobotni otrzymywali wypłaty bez opóźnień. Jedynym kłopotem jest to, że nie ma wystarczającej liczby pracowników, którzy byliby w stanie bez opóźnień wypisać wszystkie czeki.

Cierpi biznes

Nie można natomiast dostać pozwolenia na broń ani kupić licencji na sprzedaż alkoholu czy wyrobów tytoniowych. Bo to właśnie – poza turystami, którzy mają po prostu mniej przyjemności – biznes mały i nawet ten największy cierpi najbardziej.

Boeing został zmuszony do odwołania dostaw nowych samolotów liniom lotniczym, bo Federal Aviation Administration i NTSB wstrzymały wydawanie certyfikatów, bez których maszyny nie mogą opuścić fabrycznych lotnisk.

Obecny także w Polsce koncern lotniczo-zbrojeniowy United Technologies Corporation (UTC) wysłał na bezpłatne urlopy 2 tys. pracowników po tym, jak Pentagon odesłał do domu 90 proc. z 350 tys. pracowników cywilnych.

Ucierpieli zatrudnieni w Sikorsky Aircraft, bo resort obrony nie był w stanie monitorować produkcji sprzętu. Potem zapowiedziano przestoje także w produkcji silników Pratt & Whitney w UTC Aerospace Systems. Tyle że część ludzi już odwołano z urlopów.

Ten pat budżetowy nie jest pierwszy w amerykańskiej historii. Poprzednie wydarzyły się w 1995 i 1996 r. i kosztowały gospodarkę kraju 1,4 mld dol.

Ile będzie kosztował obecny? To zależy, jak długo potrwa. I czy Amerykanie potrafią się porozumieć w sprawie podwyższenia limitu zadłużenia, co jeszcze tak niedawno wydawało się oczywiste. Tak samo, jak mało kto wierzył, że do pata może dojść. Za sytuację, tak upokarzającą dla obywateli, ponad połowa ankietowanych przez CNN wini republikanów.

No bo dlaczego plan zagwarantowania planu opieki zdrowotnej wszystkim Amerykanom jest aż tak kontrowersyjny? I dlaczego to wszystko wydarzyło się akurat w momencie, kiedy gospodarka zaczęła dawać wyraźne oznaki ożywienia.

Jak kruche jest to ożywienie, widać po prognozach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który właśnie obniżył perspektywy wzrostu PKB w USA na ten rok z 1,7 do 1,6 proc. Różnica niby niewielka, ale chodzi przecież o największą gospodarkę świata i ważny jest każdy ułamek punktu procentowego. Bo ma on wpływ na globalne finanse i nastroje.

Pozostało 91% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu