Pierwsze trzy sesje poprzedniego tygodnia na giełdach światowych, w tym emerging markets, upłynęły pod znakiem wyczekiwania, aż amerykańscy politycy dojdą do porozumienia w sprawie budżetu na bieżący (rozpoczął się 1 października) rok fiskalny. Przedłużający się pat skutkował minimalnymi wahaniami indeksów, którym towarzyszyły śladowe obroty.
Z marazmu nie potrafiły wyrwać rynków nawet publikowane w tych dniach dane makroekonomiczne. W poniedziałek okazało się, że PKB w strefie euro w drugim kwartale wzrosło, tak jak oczekiwano, o 0,3 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami roku. Dzień później zimny prysznic rynkom zafundowali jednak Niemcy informacją o sierpniowym spadku zamówień w przemyśle. Skurczyły się o 0,3 proc. w porównaniu z lipcem, choć analitycy zakładali 1,3-proc. zwyżkę.
Ciekawe informacje napływały też z gospodarek rozwijających się. Pierwszego dnia poprzedniego tygodnia Czesi błysnęli doniesieniami o 1,6-proc. zwyżce produkcji przemysłowej w sierpniu (w skali rocznej). Tymczasem rynek oczekiwał 1,3-proc. spadku. Lepsze dane skutkowały wzrostem zainteresowania akcjami spółek znad Wełtawy.
We wtorek Chińczycy rozczarowali za to wiadomością, że wrześniowy wskaźnik koniunktury PMI w sektorze usług wyniósł 52,4 pkt, czyli był niższy niż w sierpniu (52,8 pkt.). Nie przeszkodziło to jednak inwestorom nabywać papiery w Szanghaju. Kupujący w ten sposób nadrabiali dystans do innych rynków wschodzących, które pierwszy tydzień października zakończyły zwyżkami. W tym czasie giełda chińska miała wolne z powodu narodowego święta.
Równie rozczarowujące dane o spadkach produkcji przemysłowej w sierpniu napłynęły we wtorek z Węgier i Turcji. W przypadku drugiego z państw 4-proc. ubytek (rok do roku) można tłumaczyć groźbą wojny w Syrii. Drugi z wakacyjnych miesięcy upłynął pod znakiem eskalacji konfliktu, który na szczęście (nie tylko dla Turcji), udało się zakończyć polubownie.