Bez radykalnych reform do 2030 roku dług publiczny może osiągnąć 110 proc. produktu krajowego brutto, szacuje Bank Finlandii. W 2012 było to 53,6 proc. PKB. Jeśli jednak wszystko potoczy się pomyślnie to w 2030 r. dług wyniesie około 70 proc. PKB.
Minister finansów Jutta Urpilainen przyznaje, że potrzebne są reformy strukturalne, by "fińskie państwo dobrobytu miało szanse przetrwania".
Finlandia wprawdzie jest jedynym państwem strefy euro, które ma najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej wszystkich trzech głównych agencji ratingowych (Standard&Poor's, Moody's Investors Service, Fitch Ratings), ale ma poważne problemy gospodarcze z powodu pogorszenia koniunktury w branży papierniczej oraz kondycji sektora technologicznego na czele z Nokią. Popyt zagraniczny nie rekompensuje słabego popytu wewnętrznego. Firmy redukują zatrudnienie, a rząd wprawdzie też tnie wydatki, ale ma kłopoty z wygospodarowaniem pieniędzy dla szybko starzejącej się ludności.
Sześciopartyjna koalicja rządowa przygotowała pakiet posunięć mających zdyscyplinować finanse publiczne i ograniczyć wydatki z kasy państwa, by uniknąć deficytu w wysokości ponad 9 miliardów euro do 2017 r. Wciąż jednak trwają prace na zmianami w systemie emerytalnym i ochronie zdrowia.
Koszty związane ze starzeniem się społeczeństwa w okresie dwóch dekad będą rosły szybciej niż gdzie indziej, powiedział Petri Maeki-Fraenti, ekonomista Banku Finlandii. Będą one przyspieszać tempo wzrostu zadłużenia.