Ten przypadek psychologowie określają jako błąd konfirmacji (potwierdzenia). Szefowie banków centralnych uparcie twierdzą, że inflacja przyspieszy chociaż wciąż spada.
Harris twierdzi, że bankowcy centralni widzą to co chcą widzieć. Przekonują, że inflacja utrzymująca się poniżej celu wyznaczonego przez banki centralne jest zjawiskiem przejściowym i w pewnym stopniu jej spadek powodują czynniki wewnętrzne w poszczególnych krajach. Takie podejście stwarza ryzyko zignorowania wpływu bardziej trwałych czynników w skali globalnej - od słabego popytu, poprzez większą konkurencję rynków wschodzących o tanią siłę roboczą, po schładzający się rynek surowców i rozwój technologii. - Dużo niższa niż oczekiwano inflacja pojawia się w zbyt wielu miejscach by można było ją traktować jako zjawisko przejściowe – wskazuje Allen Sinai, prezes nowojorskiej firmy doradczej Decision Economics.
Prawie dwie trzecie spośród 121 gospodarek monitorowanych przez Bloomberga odnotowuje mniejszy wzrost cen konsumpcyjnych niż rok wcześniej, a w wielu przypadkach tempo jest słabsze niż cele banków centralnych. W lutym w skali globalnej inflacja wyniosła zaledwie 2 proc. i był to najniższy jej poziom od 2009 r., kiedy świat zmagał się z recesją, wskazują statystyki ekonomistów nowojorskiego banku JPMorgan Chase.
Inwestorzy wyciągają z tego wnioski. W pierwszym tygodniu kwietnia wycofali 436,4 miliona dolarów z funduszy ETF podążających za inflacją.
Spadające ceny mogą być dobrą wiadomością dla konsumentów, ale dezinflacja (spadek tempa wzrostu cen) utrudnia pożyczkobiorcom spłatę zobowiązań a firmom zwiększenie zysków. Jeszcze większe niebezpieczeństwo pojawi się wraz z deflacją (spadkiem cen), która spowoduje, iż gospodarstwa domowe będą zwlekały z zakupami w oczekiwaniu na dalszą obniżkę cen, a firmy będą opóźniać inwestycje i zwiększanie zatrudnienia, gdyż popyt na ich produkty będzie zanikał.