Okazuje się, że na każde 1,31 dolara chińskiego eksportu do Hongkongu po drugiej stronie zaksięgowano tylko 1 dolara importu. W sumie w czerwcu dało to różnicę w wysokości 6,4 miliarda dolarów, wskazują oficjalne dane. Dlaczego tak się stało? Analitycy wyjaśniają to m. in. odmiennym sposobem rejestrowania handlu odbywającego się za pośrednictwem Hongkongu, a także wciąż praktykowanym fałszowaniem faktur. Jedną z konsekwencji tych rozbieżności w statystykach są trudności z oszacowaniem wpływu globalnego popytu na chińską gospodarkę.

- Sporadyczne przypadki fałszywego eksportu z pewnością istnieją - potwierdza Hu Yifan, główny ekonomista Haitong International Securities. Wyjaśnia też, że jeśli te rozbieżności utrzymają się na tym poziomie w dłuższym okresie prawdopodobnie będą świadczyć, iż jest to cecha stała. Gdyby współczynnik 1,3 utrzymał się przez cały rok byłoby to logiczne, twierdzi. W marcu 2013 r., kiedy plaga fałszerstw osiągnęła apogeum na każdego dolara zaksięgowanego w imporcie do Hongkongu przypadało 2,3 dolara w chińskim eksporcie. Średnia dla 2011 r. wyniosła 1,23 dolara, rok wcześniej było to 1,10, a w 2009 r. 1,03. Od ubiegłorocznej kampanii przeprowadzonej przez urząd kontroli przepływu walut (SAFE) Skala fałszowania faktur zmniejszyła się. Dokumenty te fałszowano by zamaskować przepływ pieniądza z innego tytułu niż dostawy towarów. SAFE w grudniu 2013 przyznała, że jej akcja z maja ubiegłego roku mogła nie wyeliminować fałszowania faktur i zapowiedziała wnikliwą kontrolę przepływu pieniędzy w ramach wymiany handlowej, by banki nie udzielały finansowania na podstawie podrasowanych danych o transakcjach handlowych. W lipcu administracja podatkowa znalazła tez przykłady fałszowania danych o eksporcie celem uzyskania ulg podatkowych przez firmy. - Nie można wykluczyć, że przepływ kapitału kamuflowany jest jako eksport - wskazuje Yao Wei, ekonomista francuskiego banku Societe Generale. Jeśli rachunki kapitałowe staną się bardziej otwarte wówczas przepływy pojawią się w miejscach w których powinny się uwidocznic, wyjaśnia. Do oszustw zachęcają też różnice w poziomie oprocentowania miedzy Chinami a Hongkongiem wynoszące kilka punktów procentowych, zwraca uwagę Li Xiaoyang, profesor ekonomii i finansów w pekińskiej Cheung Kong Graduate School of Business. Dopóty one nie znikną istnieć będzie pokusa arbitrażu pod postacią handlu, wskazuje.