Rz: Jak pan ocenia zachodnie sankcje wobec Rosji? Siergiej Markow:
Spodziewaliśmy się tego. Moim zdaniem to nie są ostatnie sankcje. Jest to akt agresji wobec prezydenta Rosji Władimira Putina. Amerykanie dążą w ten sposób do zbuntowania średniej klasy w Rosji, by doprowadzić do sytuacji rewolucyjnej. Swój program pod kryptonimem „Change" amerykańskie służby realizują już od wielu lat. W Waszyngtonie wierzą, że w konsekwencji uda im się przeprowadzić w naszym kraju przewrót państwowy. Ale im bardziej Putin chciałby ulec zachodnim naciskom, tym mocniejsza byłaby agresja w stosunku do Rosji.
Czy to oznacza powrót do zimnej wojny?
Nie można porównywać tego konfliktu z okresem zimnej wojny, ponieważ skala tego konfliktu jest znacznie większa. Wtedy Ameryka walczyła przeciwko ZSRR, lecz nie dążyła do zmiany władz w Moskwie. Dziś w Rosji już nikt nie ma wątpliwości, że znajdujemy się w stanie niewypowiedzianej wojny ze Stanami Zjednoczonymi i Europą. Na razie jest to wojna dyplomatyczna, informacyjna i gospodarcza. Obama na wszelkie sposoby dąży do dymisji Putina, by na Kremlu zasiadła amerykańska marionetka. Skala tego napięcia codziennie rośnie i nikt nie odważy się powiedzieć, co będzie jutro. Na pewno będą kolejne sankcje, a wtedy dojdzie do jeszcze większej eskalacji konfliktu.
Jak zareaguje rosyjska gospodarka?